Odpowiadam, choć ja nie ćwicze SW.
Moja najlepsza decyzja w ostatnich latach to zmiana treningu - z 6 dni tygodniowo na co drugi dzień, czyli ogromny spadek częstotliwości. Jednak prawda jest taka, że zwyczajnie oszukiwałem samego siebie wcześniej. Wiedziałem, że trenuję za często, ale koniecznie chciałem mieć więcej treningów, żeby więcej rzeczy przerabiać w ciągu tygodnia.
Jednak zagryzłem w końcu zęby, zostawiłem absolutny core - to na czym mi najbardziej zalezy. I naprawdę jestem mega zadowolony. Lepsze efekty, bardziej życiowo. Te 5-6 razy w tygodniu to nie dla mnie - chyba, że ktoś potrafi robić bardzo lekkie
treningi. Albo całe życie może temu podporządkować. Ja na obecnym planie odżyłem.
Zawsze się mówi tyle, że u naturala liczy się: objętość, częstotliwość i intensywność, ale rzadziej się mówi, że jeżeli nie jest spełniony warunek regeneracji, to te wszystkie zmienne działają na niekorzyść. Tak więc ja całe życie je śrubowałem, aż w końcu przyznałem sam przed sobą, że nie regeneruje się i że to nie ma sensu