Pilek, to sprawa indywidualna. Ja przy codziennym treningu zdecydowanie preferuje low fat - i to dość hardkorowy bo do 20 gramów potrafię zjechać (choć średnio wychodzi 40 g).
Już wiem, że w moim przypadku, nie mam wątpliwości, że to najlepsza opcja - najwięcej siły na treningu, najlepsze samopoczucie - a libido dobre jak rzadko kiedy (choć przyznam że u mnie największy wpływ na libido ma po prostu
duży deficyt kaloryczny, wtedy nic nie pomaga)
Przede wszystkim wg mnie dobra rada.
To start z nowym planem wraz z początkiem redu/rekompa. Dać ciału przyzwyczaić sie do niższej kaloryki, progresowac w tym czasie z treningu na trening, i wtedy po paru/parunastu tygodniach kiedy cieżary naprawdę zaczynają być duże, organizm jest przyzwyczajony do cięzkiego dźwigania na mniejszej kaloryce.
Druga porada - zacząć od niskich cieżarów, naprawdę niskich
Trzecia - progresować cały czas, ale progresować baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo powoli ( ja czasami daje 0,5 kg więcej)
.
To dla mnie bardzo ważne, bo u mnie psycha musi mieć świadomość że jest progres :)
Oczywiście to działa na mnie - po latach prób i błędów znalazłem metodę, ale dla siebie.
Aha i to co mi w sposób niesamowity pomaga to rotacja kalorii. Na każdy dzień mam średnio 2800, ale od pon do czw jem po 2 tys, w piątek 1600, a w sobotę i niedzielę po 5 tys. Ogromna różnica jak się na to przestawiłem.