– To areszt wydobywczy, standardy z Korei Północnej – grzmi menedżer Materli.
Z moich informacji wynika, że nie jest on kluczową osobą w tej grupie, a zrobiono z niego wroga numer 1. Ile jeszcze będziemy czekać na akt oskarżenia? Łatwo było wjeżdżać do czyjegoś domu z kamerami, prawda? Ale sprawdzenie wniosków dowodowych, to już problem.
Obrońca „Cipao” żali się, że w czasie trwania tymczasowego aresztu zawodnika złożył ich cały arsenał. Wszystkie zostały uznane za nieprzydatne.
Ja spokojnie poczekam na sprawę karną, a na razie życzę dobrego samopoczucia pani prokurator, która prowadzi sprawę. Dobrze wie, że nie zrobi z niego przywódcy grupy, a tak został zatrzymany. Niech wszyscy ci, którzy podniecali się zatrzymaniem Materli, zastanowią się, czy nie wydali wyroku na podstawie tego, że ktoś ma dziary i takich, a nie innych kumpli.
Prawda jest taka, że ludzie sportów walki ćwiczą w miejscach, gdzie przychodzą różni ludzie. Można założyć, że do ich klubów przychodzi więcej osób o złej proweniencji niż do kółek szachowych.
Czyli mógłbyś śmiało nakręcić „Klatkę 2”?
Spokojnie, i to nawet w klubie Borysa Mańkowskiego, który otwarcie krytykuje „Klatkę”. Kiedy ją robiłem, ówczesny szef kibiców Lecha wpuścił mnie do młyna. I Borys dokładnie wie, o kogo chodzi. Dzisiaj pewnie ten sam człowiek walnąłby mnie w twarz, i liczę, że Mańkowski by mu w tym nie pomógł.
[...]
Nawiązujesz do sprawy Materli.
Jedna z hipotez głosi, że świadek, który go wskazał, pomylił osoby. Tam chodziło o innego zawodnika. Podobno pani prokurator to wie, ale jakoś nie chce tego sprawdzić.
Z drugiej strony Materla nie współpracuje z prokuraturą. Stworzył się układ zamknięty, taka uliczka bez wyjścia. On chce być honorowy, więc woli siedzieć, niż powiedzieć co wie. Ja tego nie popieram, bo dla mnie omerta jest czymś złym, ale też rozumiem Materlę. Jak on ma po tym wszystkim mieć zaufanie do organów ścigania? Przypisano mu rolę jednego z najgroźniejszych bandytów w Polsce i tak też go potraktowano. To zrozumiałe, że jego zaufanie do wymiaru sprawiedliwości uległo obniżeniu.
Po aresztowaniu kuzyna w nasz wymiar sprawiedliwości nie wierzy też Mamed Khalidov. Mówi, iż przez sprawę Aslambeka Saidova zrozumiał, że i u nas możliwe jest to, co było możliwe w Rosji.
Przez Mameda przede wszystkim przemawia rozgoryczenie i ma do niego prawo.
Geneza całego zamieszania jest taka, że wiele lat temu Khalidova chciała zwerbować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W jakim charakterze? Jako informatora?
Jako źródło informacji: wydawał się idealnym agentem w środowisku czeczeńskim. To bardzo zamknięte środowisko.
Odmówił?
Tak, odesłał ich do siedmiu diabłów i – delikatnie mówiąc – odtąd nie jest ulubieńcem służb. Panowie z ABW przyszli i poprosili olsztyńskie organa: „Pomóżcie nam coś na niego znaleźć”. Na siłę chciano Mameda wplątać w jakąś wielką sprawę.
W procesie Saidova chodziło o podejrzenie działania w zorganizowanej grupie przestępczej mającej trudnić się wymuszaniem haraczy. Aslambek bronił się, że chciał jedynie odzyskać pieniądze pożyczone niejakiemu Rasinowi. Ów Rasin miał później zwierzyć się Khalidovowi, że CBŚ naciskało go, żeby koniecznie znalazł coś na Mameda.
To się tylko układa w wiedzę, którą posiadam. Wiem to od policjantów, od ludzi służb. Za wszelką cenę szukano czegoś na Mameda. Po to, żeby go złamać, podejść.
To jest nie fair, chociaż wszystkie służby tak robią. Żeby zwerbować, szukają na kogoś haków. Mameda chcieli pozyskać wiele lat temu, co nie oznacza, że dzisiaj już nie chcą go mieć. Im bardziej idzie w górę, tym bardziej łakomym jest dla nich kąskiem.
Nadal szuka się na niego haków?
Myślę, że nadal jest solą w oku. Fajnie byłoby zatrzymać Mameda Khalidova, chociażby na kilkanaście godzin. On byłby idealny do odstrzelenia. Idealny, żeby pokazać: zobaczcie, oto imigrant, oni naprawdę są niebezpieczni. Dzisiaj w wielu przekazach imigrant to zły człowiek i Mamed burzy im ten wizerunek. Odniósł sukces, płaci podatki, jest – mimo wszystko – lubiany. A że prowokacyjnie wypowiada się w wywiadach? Znam Mameda i jego poglądy. Przyciśnięty do ściany zawsze specjalnie powie: „no dobra, ja jestem radykał”. Nie dorabiajmy mu gęby, której on nie ma.
A jaki jest?
Słuchaj, w jego domu to on przynosił mi kawę i ciastka, a jak coś rozlałem, latał ze ścierką. Jego żona prowadzi samochód i dowozi go na walki. W Arabii Saudyjskiej za coś takiego zostałaby ukarana. W filmie „Moja walka” jest scena, jak tuż przed walka jego trener robi znak krzyża, a Mamed zwraca się do swego Boga. Pełna tolerancja.
Zmieniony przez - gautan w dniu 2017-06-03 17:52:02