Nie przejmuj się grind i zabstyl. W sumie i tak wszyscy na końcu będziemy w tym samym miejscu. W ziemi
(więc nawet jeśli inni osiągnęli niesamowite rzeczy i tak to wszystko stracą). Ja w sumie też np. chciałbym zrobić coś większego, żeby zostawić po sobie jakiś ślad. Żeby wyrwać się z tego koła normalności, rutyny życia (rodzimy się, potem szkoła, jakieś studia, robota + laska, dzieci, emerytura, śmierć), ja chciałbym coś ciekawszego. No ale świat się zmienia, technika, nauka się zmienia i w sumie jestem ciekaw jak to będzie wyglądać za kilkanaście lat. Ważne mieć jako taki plan. Ja taki mam i realizuje pewien projekt/pasję.
Ale z drugiej przestaje mieć ciśnienie. Ludzie używają pewnych subiektywnych kryteriów, gdy chcą określić człowieka sukcesu. Raczej się tymi kryteriami się nie przejmuje przez to nie mam poczucia niższości i nie czuję, że jestem mniej wart itd. Ponieważ dlaczego dane kryterium ma być właściwe lub najważniejsze (jeden powie nie masz milionów - nie masz sukcesu, inny powie - nie masz rodziny - nie będziesz szczęśliwy, trzeci nie jesteś sławny - twoje życie jest niewiele warte itd.). Raczej nie rozpatruje wielu rzeczy ściśle w kategorii dobro zło, lecz raczej skutek danego czynu, dobro czy zło może być mocno subiektywne. Dla takich bakterii gnilnych śmierć człowieka jest czymś wspaniałym i niesamowitą szansą.
Po śmierci też może nie być źle. Taki wieczny sen tylko, że bez marzeń sennych, nic, będzie można odpocząć. No ewentualnie może coś będzie po śmierci typu jakiś raj - no to by było fajnie, gdzie możesz realizować wszystko. Albo piekło, gdzie przebywanie w nim jest 100 razy gorsze niż najgorsza sytuacja w twoim życiu. Gdzieniegdzie wspomina się o reinkarnacji, ale wolałbym, żeby jej nie było, bo nie chciałoby mi się znowu tak od początku wszystkiego zaczynać, chyba, że gdzieś indziej w lepszym i ciekawszym miejscu.
Mnie to w życiu męczy codzienność, czyli ta robota,
męczenie się z codziennymi zadaniami i nowymi problemami, które był są i będą i czasami naprawdę się nie chce i ma się tego dość, ale pewne postawione przede mną cele motywują mnie, żeby jakoś przez to przebrnąć.