Siewca WiatruJeśli dni wyglądają tak samo i mają tą samą aktywność jedzenie wchodzi nawet bezkarnie. Ale wystarczy kilka dni różniących się od siebie i można zawalić ten domek z kart w dwojaki sposób. Albo za dużo albo za mało. A ciało lubi rutynę. I kocha adaptacje.
W moim przekonaniu nigdy dni nie wyglądają tak samo. Są czynniki całkowicie niezależne od danej osoby - choćby pogoda. Ona może wpływać na organizm i czynności - inną ilość wody piję, gdy na dworze jest 32 stopnie i inną gdy -10. Deszcz/bezdeszczowo wpływa na moją aktywność itd. Dlatego jeśli ktoś liczy kalorie/makro to sensowniejsze wydaje mi się robienie bilansów nie dziennych, ale tygodniowych. I raczej nie kierowałbym się kalkulatorami, a korelacją jedzenie-progres. I to też wielopłaszczyznowo, a nie tylko dot. wagi.
Ciało lubi rutynę, ale postępy na siłowni to właśnie odpowiedź na działanie niestandardowe. A zatem nietypowy bodziec i odpowiedź organizmu pod postacią hipertrofii, nadkompensacji itd.