PatriotaaF1.08PatriotaaMind f***erPatriotaaNie było nic lepszego? :D takie to się w liceum piło :D szkoda życia na picie kiepskich alkoholi
W ogóle szkoda życia na alkohol, obojętnie ile by nie kosztował i jakby nie smakował
E no bez przesady, w sensie jeśli masz na myśli upijanie się to się w 100% zgadzam. Nie ma znaczenia czym się nawalisz skończy się to tak samo - źle. Ale picie w rozsądnych ilościach dla smaku, funu, okazji uważam że jest jak najbardziej okej. Ja prawie w ogóle nie pije ale np tematyka whisky czy craftowych browarow nie jest mi obca. Obczaj sobie na przykład gościa Tomasz Miller na youtubie. Jest gościu kozakiem w kwestii whisky i pokazuje jak to robić z klasą.
Czy Whisky czy drogie wino... jeden ***j.

To tylko dorabianie sobie fajnej historii to chlania. Znam gościa, co jest miłośnikiem i znawcą win. Wali butlę co dwa dni chyba - również zawodowo, bo jest recenzentem na blogu. Ale że butla po 70zl to on nie jest pijak według siebie. Dla mnie to nadal chlanie i tyle

Ale zaraz będzie, że się nie znam...
Nie no nie że nie znasz

dla mnie po prostu dawka robi truciznę a nie sama substancja.
W takim razie wedle tej definicji ktoś kto każdego dnia wali szklankę Whisky jest mniejszym pijakiem niż ktoś, kto raz na miesiąc walnie butlę Whisky(czy wódki) co moim zdaniem jest nonsensem

Dla mnie kluczowa jest częstotliwość, a nie dawka. Ponieważ jeśli pijesz małe dawki, ale każdego dnia, to pokazuje, że masz problem i organizm NIE POTRAFI inaczej... że domaga się dawki. Ktoś kto pije każdego dnia ale małe dawki jest alkoholikiem, który resztkami sił broni się przed upadkiem (i udaje przed sobą, że "kontroluje" problem).
Nie wiem czemu ludzie zakładają, że alkoholik to tylko ten, co leży pijany na ulicy. Miałem kiedyś takiego szefa w pracy, co każdego dnia walił małpkę. Wsiadał w swoje Audi S8, jechał na stację paliw, kupował małpę i walił nawet czasami w aucie i wracał

Był gruby więc nie ruszało go tak...ale raz na kilka miesięcy leciał na pobliskie Tworki i się "odtruwał". Nikt by go nie nazwał "alkoholikiem" bo się nie zataczał... a jednak.