Dieta kopenhaska

Skituwbit a ile ty ważysz i ile masz wzrostu?

mam 160 wzrostu i waze 58 kg
a chcialabym najwyzej 50

To tak jak ja przed diętą.
Ale mim zdaniem, ja bym nie decydowała się w twoim wieku na tak drastyczną dietę. CHyba, że skonsultujesz ją z lekarzem.
Jednak Ty jeszcze rośniesz, rozwijasz się, więc pomyśl może nad jakimiś innymi sposobami.
Sportem, lub mniej intensywną dietą.

hmmm jedzenie poznym wieczorem tez jest moja zmora dlatego stsram sie konrolowac niestety nie widze innego wyjscia wieksza motywacja jest teraz kiedy skonczylam diete bo nie po to sie mecze i gloduje aby pozniej zawalic to swoimi zlymi nawykami. Narazie jest dobrze malo jem nadal sa to dwa posilki ale nie dlatego ze tak musze a po prostu zacisnal mi sie rzaladek i wcale nie mam ochoty na jedzenie bardzo zlym nalogiem ale jakze przydatnym sa papierosy po nich nie chce sie tak jest ale bron boze nikogo nie namawiam. Jak juz wczesniej wspomnialam mam napady lekowe jak pomysle o jedzeniu moj dobry kumpel znalazl wyjscie:PPPPheheheh powiedzial abym pila 100 czystej to zabija lek hehehehe pozdrawiam serdecznie.

cześć zaczynam diete dzień 3 proszę o informację czy po zakończeniu dla lepszego efektu można zastosować diete Cembridge mam 160 i zaczynam od 62 kg maży mi się 52 ale to chyba będzie cud jeszcze jedno czy stosując diete można wspomagać sie dostepnym na rynku BIO CLA lub BIO SLIM
Monika K

Witam
nie było mnie przez tydz.skończyłam na trzech dniach,wypadł mi wyjazd służbowy ,i niestety siłą rzeczy z jedzenia hotelowego nadawała sie tylko czarna kawa,w poniedziałek zamierzam ,zacząć ponownie,tym razem do końca.
Ajak tam wszyscy ,którzy są już w trakcie,a może już kończą?
Ja od poniedziałku,czy ktoś się dołącza??Pozdrawiam i trzymam kciuki.

sory ale jakie dokładnie można jesc owoce i w jakich ilościach
Monika

hehe bylam tu ostatnim razem w grudniu.. z uwaga czytalam wszystkie wpisy szukajac wskazowek.. no i udalo sie. przetrwalam dwa tygodnie - laćznie z sylwestrem (bez zadnych %) i nawet studniowka tez bezalkoholowa.. tylko utwierdzilam sie w przekonaniu ze jak sie chce to mozna. w pierwszym tygodniu, pomimo zimy biegalam miedzy lunchem a obiadem, tak ok 30 min. juz kiedys biegalam wiec nie mialam problemu z przebiegnieciem. wiadomo - moi znajomi mieli mnie potygodniu dosc - lapalam straszne doly i mialam wszytkego dosc. jakos w polowie zaczely mi drżeć nawet mieśnie wiec sie przerazilam niemiłosoernie i wyczytalam ze koniecznie trzeba sobie kupic magnez - od razu tez humor troche lepsiejszy. no wiec trzymalam sie twardo calej rozpiski, mialam podobne dylematy - ile czego i jak.. ale wszytko z czasem samo wyszlo. wiec udalo i sie stracic co najmniej 5 kg. no i bardzo widoczne efekty - trzeba przyznac. potem przez kolejny tyzien po diecie biegalam. potem przez jakies ogolne złe samopoczucie przestalam.. no i wiadomo.. raz niemyslalam co jjem, raz zaczynalam chyba z 5 razy znow diete - ale konczylam po 4 dniach. no chyba to niezbyt zdrowe.. motywacje byla wazna. ale to indywidulana sprawa - powiem tylko ze ogromna satysfakcja.. wieksza pewnoc siebie. wiadomo. na poczatku warto wspomniec ze szybciej sie traci te kilogramy... i warto cos cwiczyc.. zeby nie bylo niesmacznych efektow na skorze. w drugim tyg diety ma sie malo sily na cwiczenia ale za to jestesmy do niej przyzwyczajeni i nie ma juz raczej mowy zeby zaprzestac. powiem tak ze duzo poswiecen ona kosztuje ale jesli ktos chce to wytrwa.. w sumie ją polecam. do stracenia (oprócz uszczerbku na pewno tam jakims na zdrowiu) nic niejest.. no kilogramy na pewno. a o to chyba chodzi tym ktorzy chca sie ich pozbyc nie wnikajac za bardzo w zwiklane trningi polaczone z specjalnymi dietami.. ta dieta jest dobra dla tych co maja jasno przedstawione co jest i maja sie stosowac co do tego. mnie to mobilizowalo - po postu stosowalam sie do rzpiski - przez diety ktore samemu sie dobiera i dopasowywuje zawsze tracilam checi.. teraz w sumie ponownie zaczelam stosowac tą diete - ale czlowiek uczy sie nabłedach dlatego mniej wiecej za drugim razem łatwiej jest przez nia przejsc.. teraz dodatkowow stosuje l-karnityne - raczej amatorsko, biegam na czczo, robi brzuszki. a i jedzenie ktore proponuja nam na tej diecie nie jest jakos specjalnie odpychacjące. nawet ni staram ie patrzec na to w tych kategoraich: co ma smakowac a co nie.. to jest dieta.. po doecie warto utrzymywac te efekty bo mozna schudnac wiele wiecej niz tylko tyle ile w te 2 tyg. heh no z takich ciekawostek to jeszcze dodam ze ma sie straszne wory pod oczami, ze chodzi sie złym na cały swiat, ze raz utracone kg tylko zapalają nas do dalszego odchudzania a czasem nam wszytko jedno a wyniki i tak małe. dostarcza sie strasznie malo kalorii.. i jeszcze z cwiczeniami to dla organizmu masakra.. ale mowie no kazdy dziala na wlasna odpowiedzialnosc. trzymam kciuki za tych co zaczynaja. trzeba sie w garsć zebrac i dwa tygodnie wytrzymac!

Pytanko do Bulkowskiej.
JAK PRZETRWAŁAŚ TE 2 TYG????A RACZEJ JAK ZWALCZAŁAŚ CHWILE SŁABOŚCI,OBAWIAM SIĘ ŻE JA MOGĘ MIEĆ ICH WIELE.PISZESZ ŻE SPADŁO 5 KG,A Z JAKIEJ WAGI SCHODZIŁAŚ JEŚLI MOGĘ OCZYWIŚCIE WIEDZIEĆ.5 kilosków to sporo,chciałabym tyle stracić,muszę 10 ale to byłby przyjemny start.
POZDRAWIAM

no i to jest dobre podejscie - niech te 5 kg to bedzie start. ja mam 18 lat, wzrost 162, pierwszego dnia diety (dokladnie pierwszy dzien po świetach- 27 grudzien) ważyląm 58 kilo, a juz 8 stycznia bylam o mniej wiecej te 5 kg lżejsza.. powiem tak- na początku warto sie ważyć. potem radziłambym sobie odpuścić.. wolno sie traci te kilogramy i tylko można sie zniechęcić.. najgorsze chwile slabości - a miałam ich dużo bo ogólnie jeszcze mi sie dołożyło troche problemow to ja usiłowałam zabiś bieganiem - wychodziłąm z domu, najgłośniej jak sie dalo wlaczalam muzyke w sluchawkach by zagluszyc mysli i bieglam.. czasem jak bylo mi bardzo zle zdarzalo sie tak ze nagle w szkole potrafilam sie nawet poryczec- powod - "jak mi źle na tym świecie" no to wtedy gdyby nie znajomi co mniej wiecej ogarniali o co biega, byli przy mnie. unikałam nocnego siedzenia przed komputerem.. wtedy na noc czlowiek robi sie glodny i jest na krawędzi złamania sie. staralam sie chodzic wczesnie spac zeby te dni jak najszybciej mijały. aha. i nie ma co traktowac tej diety jak jakąs obsesje. trzeba pamietac ze to tylko dieta. nie patrzec myślec o kazdym posilku jak o nie wiadomo czym. jak sie czloweik czuje na silach to starac sie czyms zajac czas. nie wiem.. mie tam nie ruszaly widoki jak inni jedza albo piją.. i dwie imprezy przetrwalam na wodzie. ale jesli ktos mialby sie skusic to lepiej sobie odpuscic takie wypady. poza tym warto brac juz ten wyzej wspomniany magnez - rzeczywiescie poprawia samopoczucie. uwazac na ataki oslabienia - sila wyzsza, ale wtedy sie polozyc i najwyzej pprzyspieszyc konsupmcje kolejnego posilku. no ja w sumie przetrwalam dosc burzliwie te dwa tygodnie.. teraz idzie mi lepiej o wiele. na razie w sumie poczatki ale ogolny stan psychiczny lepszy. troche mnie przeraza fakt ze mam maturke w poniedzialek, ale wychodze z zalozenia ze jakos pogodze i diete i mature. wyzwanie... pozdrawiam i jak cos chetnie sluze pomoca.