u mnie waga nie wrocila do poprzedniej pomimo, ze czasem grzeczylam slodyczami, ktore lubie, w koncu zycie jest jedno :) nie odmawiam sobie pokus ale mam zasade, ze slodycze zajadam w weekend i wtedy tez czasem folguje sobie z zarlem. W tygodniu papu sklada sie glownie z warzywek, owocow i miecha. Jakos oduczylam sie jesc ciezkie, zawiesiste sosy. Smakuja mi po prsotu nieziemsko warzywka, ktore robie na wszelkie sposoby :) Uwielbiam soki marchewkowo jablkowe, ktore czesto robie sama. Ponadto nie jadam po 18. Zamiast chleba takiego cudnie pachnacego zajadam wase, ktora bardzo polubilam po tej diecie wczesniej wydawala mi sie bez smaku :)
Jak sie czuje lzejsza to na fitnessie w pelni daje rade gdy inni wymiekaja :) ogolnie zadowolona jestem z tego, ze nie jestem wielka jak dawniej :) to daje otuchy by nie zmieniac nawykow zywieniowych ku rozpaczy moich rodzicow, ktorzy maja mnie za anorektyczke poniewaz nie jem typowej slaskiej kuchni, ktora mi towarzyszyla bardzo dlugo.
Wszystko co raczej rzuca sie nam w bioderka jem nie odmawiam sobie tylko jem z umiarem. Mam po prostu tak, ze czasem co zakazane to bardziej kusi.
Kiedys potrafilam pochlonac mase slodyczy, czekolade na raz to nie bylo dla mnie zadnym szokiem, bo jakze to smakowalo :) Teraz jak jem je po prsotu rzadziej nie smakuja jak dawniej :) Szybko sie "przesladzam". Teraz zjedzenie jednej tabliczki czekolady na raz to bylby niezly wyczyn bo zmieklabym w polowie bedac zielona juz na twarzy :)
Kiedys sniadania wygladaly tak, ze zajadalam buly z wielka iloscia masla, zoltego sera i wedliny. Teraz moje pudelka sniadaniowe zawieraja wiecej surowych warzyw i owocow :) W pracy juz nikogo nie dziwi widok mnie chrupiacej marchewki czy kalarepki.
Przyznam sie bo to teraz juz nie obciach, ze zeszlam z rozmiary 42 do 36. Walka nie byla latwa i krotka. Ale oplacalo sie. Bede mocno trzymac wiec kciuki za innych by wytrwali jak i ja a nie bedzie nam tylek ciazyl podczas wlazenia po schodach, na rowerze czy tez podczas biegania.
Pozdrawiam,
Paskuda