McDonald, KFC, itp... apage!!!
W KFC nie jadam wcale, w Mac'u tylko 1 lub 2 kanapki na rok (naprawdę) jak była oferta meksykańska, czyli kanapka z kurczakiem, sałatą lodową i ostrym sosem chilli, choć i to też rzuciłam, bo jak ostatnio zjadłam (i to chyba było lato zeszłego roku

) to źle się czułam - jakbym zjadła kamień.
Największe szkody w moim żywieniu poczyniła depresja z okresami szczątkowego jedzenia i praca, gdzie posiłki - no co tu dużo mówić - nie są obecnie mistrzostwem świata. Czasem są niezłe, ale ogólnie... jakby to powiedzieć - ktoś, kto je przyrządza, robi to bez miłości. Czasem ludzie chorują po tym, co zjedzą, ale nie kilka osób na raz, tylko pojedynczo, więc wszelkie zarzuty, co do jakości byłyby zwalane na osoby jedzące, że mają zbyt wrażliwe żołądki. Czasem wchodzę, patrzę co jest i niby wszystko ok, ale mam ochotę wyjść. I wychodzę

Zostaje sucha bułka, bo to jest przynajmniej bezpieczne. Ale ile można tak żyć?