emerte... nie chce sie madrzyc ale...
Jesli twierdzisz ze "pol" zycia sie odchudzasz i nic to nie daje, jesli masz 15 lat a nie 55, jestes mloda i zdrowa... to moze zamiast ciagla dieta jakies sporty? Ja wlasie rzucilam kopehage i w sumie sie tym nie przejelam. Przemyslalam sobie powoli wszystko. Ja pragne byc szczypla ale jednoczesnie sprawna. Nie zalezy mi zebym byla chuda slabizna. Chce miec kondycje, nie chce dostawac zadyszki po przebiegieciu ilus metrow do autobusu. Przypomialam sobie ze wlasnie dlatego rzucilam palenie. WLasnie po to zeby byc taka sprawna jak osoby niepalace. Zapomnialam ostatnio, ze do tego trzeba rowniez uprawiac sporty.
Ja juz znalazlam wyjscie na codzien, klub fitness niedaleko mnie, jest tam wszystko : pilates, fatburning, reszty nazw nie powtorze. Kupie karnet, wydam kupe kasy ale to mnie bedzie mobilizowalo do chodzenia tam codziennie po pracy...
Przypomnialam sobie wlasnie ze jak mialam 15 lat to jadlam jak "swina", slodycze, po dwa kotlety na obiad, jadlam jak chlop... i mialam niedowage
Za to codziennie przed szkola biegalam przez godzine, 4 razy w tygodniu jezdzilam po 2 h konno, na rowerze spedzalam niezliczona ilosc czasu, na basienie bylam raz albo dwa razy w tygodniu... Mialam wtedy na pewno wiecej czasu na to wszystko, wiecej energii niz teraz. Efekt byl taki ze jadlam co chcialam i nie tylam. Teraz tez wole tak, nie chce przez reszte zycia za kazdym razem jak zjem wafelka, ciasteczko, czy frytki, czuc sie winna. Chce czasem popelniac grzechy i ani troche sie nimi nie przejmowac. Poza tym chce byc sprawna, miec kondycje...
Mam nadzieje ze mi sie uda ja odzyskac