Wczoraj zakończyłam dietę kopenhaską. Na ten wczorajszy, ostatni dzień zaplanowałam sobie intensywne aeroby w postaci biegania (coby dziś rano waga wskazywała mniej

. A tu po południu z nienacka całkiem przyjemnie powiało więc zamiast aerobów na lądzie zaserwowałam sobie 3-godzinne aeroby wodne (windsurfing). Około 17-tej tak się rozwiało, że moje aeroby zamieniły się w
trening siłowy z żaglem. Z żalem muszę stwierdzić, że po 3 pełnych full-wypas ślizgach wzdłuż jeziora wymiekłam - czułam sie jakby mi nagle zabrakło benzyny w baku. Musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę, żeby znowy móc wrózić na wodę. W międzyczasie wiatr zdechł......... Ech.
No dobra, ale odbiegłam od tematu.
Oto moje wyniki przed dietą i po:
wzrost: 1,67 / 1,67 (nie urosłam niestety)
waga: 67 kg / 63 kg (4 kilosy w dół!!!!)
biust: 94 cm / 93cm (ech teraz to ja już mam rozmiar S jak sportowy)
pas: 80 cm / 74 cm (wszystkie paski do ponownego dziurkowania)
biodra 106 cm / 103 cm (nogło byc lepiej, przynajmniej rufa by mi na desce przestała tonąć )
Ogólnie jestem zadowolona.
Dziś rano wstałam jednak kompletnie zdezorientowana - co dalej?
Nie zjadłam jednak normalnego śniadania, tylko z przyzwyczajemnia wypiłam kawkę na rozruch i szybko zrobiłam założenia na następny tydzień: kalorie do 1000/dzień, węglowodany do 70g dziennie. Będę obserwować efekty. W następnym tygodniu zwiększę ilośc kalorii, pozostając przy tej samej ilości węglowodanów.
Dziękuję Joggerowi za cierpliwość i pomoc w przebrnięciu przez dietę.
Pozdrawiam wszystkich co właśnie się katują i tych co już mają za sobą wycieczkę do Kopenhagi.