Wczoraj zakończylam 13ty dzień.
Zaczynając ważylam prawie 70 kg przy ok.166 cm.
Nie mam wagi (jestem poza domem), więc nie jestem w stanie ocenic dokladnie ile schudlam, obwodów też nie mierzylam, ale "na oko" mogę spadek ocenić na ok.3kg. Może w porównaniu z innymi niewiele, ale jestem zadowolona (biorąc pod uwagę, że w tym czasie praktycznie mialam zero ruchu - tylko 1,5h WFu tygodniowo i troche codziennego zasuwania na piechotkę po mieście).
Przede wszystkim za plus tej diety uważam to, że zmienila moje nawyki żywieniowe. Nagle odkrylam przyjemnosc z przygotowywania posilkow "od zera" (oprocz jogurtu i serka NIC nie bylo zapakowane i opatrzone tysiącem naklejek producenckich, wow ;)). Okazalo się, że mozna ukladać sycące, racjonalne i niskokaloryczne posilki... i jesc je z przyjemnością.
Trochę bawią mnie niektore posty w stylu: "Dziś pierwszy dzień... trochę mi slabo, ale daję radę" itp. Moim zdaniem w tej diecie jest naprawdę dużo jedzenia (biorąc pod uwagę, że to w koncu dieta) i spokojnie można dotrwać do konca bez większych problemów. Przez cale 13 dni nie odczuwalam zmeczenia fizycznego, zawrotow glowy czy pogorszonej koncentracji - naprawde bylo OK.
Moje odstępstwa od rygorów diety:
- nigdy nie jadlam grzanki ani nie dodawalam cukru do kawy
- parę razy "zapychalam" się otrębami w sytuacjach kryzysowych
- 10 i 12 dnia dodatkowo zjadlam po kolacji marchewkę (mialam napad glodu ;) a nie mialam pod ręką otrębow)
To chyba tyle - czyli bez większych wpadek.
Co dalej? Dieta bardzo mi odpowiada, więc zamierzam wyrzucic z niej najbardziej skrajne dni (6 i 7) i iść cyklem 5-dniowym z ewentualnymi niewielkimi modyfikacjami. Myślę, ze to ostrzeganie przed niepowtarzaniem kopenhaskiej częściej niz co 2 lata jest mocno przesadzone - jest ona bardzo racjonalna, na pewno mniej szkodzi organizmowi niż większość innych, popularnych diet.
Wszystkim czytającym, niezaangażowanym POLECAM tą dietę, a przeprowadzającym ją - życzę POWODZENIA!!! :D