Skituwbit zaczynam rozumieć twoją
niechęć do jedzenia. Wieczorne obiadki zaczynają faktycznie ciążyć mi na żołądku. Tzn przed jedzeniem jest oki, nie mam wstrętu do przygotowanych posiłków, w trakcie też luzik - smaczne i pożywne, ale chwilę po tym jak odłożę sztućce nagle robi mi się totalnie ciężko na żołądku. Może powinnam rozciągnąć posiłek w czasie, żeby wyhamować w odpowiednim momencie - wydaje mi się, że normalnie jem, ale może jednak za szybko.
A tak poza tym to funkcje życiowe oki, energii dostatek, ćwiczonka na poziomie nawet lepszym niż przed dietą - mobilizacja
, głodek spontaniczny - pojawia się i szybciutko znika zapity wodą i herbatkami. Korci mnie, żeby się zważyć, ale boję się, że brak lub nikłe efekty mogą mnie zniechęcić - jak ciebie Skituwbit - też jestem wrażliwa na wagę - nie mogę się odzwyczaić od sugerowania się tym wskaźnikiem, mimo iż wiem, że nie jest on najważniejszy. No ale postanowiłam sobie, że zważę i zmierzę się dopiero w sobotę, więc ucze się cierpliwości
Na razie nie panikuję, zmniejszę może tylko jutro ciut porcje posiłków, żeby brzusiowi było lżej.
Będzie dobrze