Kurcze, nie pokazała mi się moja pierwsz wiadomość i naskrobałam jeszcze raz. I teraz sa dwie. Ojjj, mądreńka jestem... :((( Sorki
))))
Ojjjj, to efekty piekne
Już mnie to podbudowało.
Hmmm, to chyba faktycznie dam sobie na wstrzymanie
Zreszta juz teraz mi burczy w brzuchu, ale nie wezme nic do ust, o nieeee
))) późno juz :)
Mięsa jeszcze nie mam. Podejrzewam, ze to bedzie zadanie na poniedziałek zaraz po kawce. No bo gdzie kupie jutro?? (z tego, co czytałam mięskiem moze być kurczaczek, a może jest jakies lepsze?)
Ale szpinak (pozostałoś po 1 podejściu) lezy spokojnie w zamrażalce. Niestety, tu gdzie obecnie przebywam nawet nie porywam się na szukanie świeżego. Jedyne, co znalazłam to 'produkt głeboko mrozony, rozdrobniony' . Pierwszy dzien mego pierwszego dnia (i ostatniego) zmagania z dieta, to było móje pierwsze w zyciu spróbowanie szpinaku. A ze w ogóle jadam duzo zieleniny (kalafior, brokuły)to pierwsza łyżka - dobrze (czego Ci ludzie chcą od szpinaku), druga - ok, trzecia - tez, ale w miarę jedzenia zaczynało mi sie robic jakoś tak dziwnie, i niedokończyłam... A w jakiejs wersji diety przczytałam, że to ma byc szklanka szpinaku.
Hmmm, chyba jednak go nie lubię. A moze to kwestia nastawienia? Pamietam, że do zielonej herbaty tez musiałam sie przkonać kiedyś. Początkow piłam z zatkanym nosem
A teraz to mój ulubony 'drink'
)))
Tak wiec w poniedziałek czeka mnie 'starcie' ze szpinakiem
A Ty, Titionti, lubisz szpinak? Może masz rade jakąs na zdzierżenie tego diabelstwa?