Ja Was cały czas czytam... Nic nie piszę bo co się będę przyznawać,że w 10tym dniu odpadłam. Wiem, że to był już finisz, ale zupełnie niespodziewanie musiałam wyjechać na cały dzień i nie zabrałam ze sobą nic co mogłabym zjeść. Załozyłam na poczatku, że cały dzień nic nie tknę, ale ok 17tej prawie zasłabłam i w restauracji zjadłam najlżejszy z możliwych posiłków. Dziś mam 3dzień wolnego od Kopenhagi, ale się nie objadam. Jem standardowo, rano kawa, potem jakieś białko z sałatą no i ewentualnie trzeci posiłek. Ale już motywuję się żeby zacząć jeszcze raz.. chociaż nie wiem czy w moim przypadku to ma sens, bo na tej diecie nie schudnę tyle ile powinnam (jeszcze jakieś 15kg). Może już powinnam przejść na coś długodystansowego?
Wszystkich wytrwałych pozdrawiam i trzymam kciuki!!
Qleczko buziaki dla Ciebie specjalne...