CayekMiałem to samo. 2-3 żyły na łapie i byłem mega zajarany. Na tej redukcji ta pajęczyna to hoho, ciągle się gapiłem
No i jeszcze co dziwne, na brzuchu po 6 tyg redukcji mam podobną ilość żył na brzuchu co np. Przemek czy Ty 2 tyg przed zawodami
A na nogach jeden gruby kabelek...Choć mi też każda gadała, że te żyły to paskudztwo haha
Niby paskudnie ale pewnie dotknąć to co druga chce.
Z formą fajne jest to że organizm pamięta co miał.
Byle się nie ulac jak prosie w dWa miechy a potem ciąć kolejne 6.
To że
pamięć mięśniowa istnieje wiadomo od dawna.
Łatwo wrócić dodaj tego co już miałeś.
Gorzej zbudować extra , ale wrócićjest stosunkowo łatwo.
Kiedyś myślałem że na redukcji jest odwrotnie.
Czyli każda kolejna jest gorzej i gorzej.
Nie wiem jak u każdego czy innych ale u mnie jest wręcz odwrotnie.
Pierwsze wyście na scenę ( %bf 5-6) to był zonk psychiczny.
Praca.
Dom.
Rodzina.
Etc.
Nie bylo mnie.
A każdym kolejnym razem jest lepiej.
Zwlaszcza psycha.
Radzenie sobie z dolami czy agresja.
No i forma też lepsza.....chyba.
Nadal łatwo dojść do tego co bylo.
Gorzej już przeskoczyć tą poprzeczkę.
Lecz ogólnie jest lepiej.
O ile się wyciąga jakieś wnioski.
I się nie stosuje zasadę 100% albo idź do domu.
Bo może dobra to metoda ale a pewno nie ma długo.
Swoją drogą.
Teraz odemnie z wioski startuje kilku chłopaków.
Ale typowe podejście.
Wafle ryżowe i Kura.
Itd.
Jeden w tydzień po zawodach przytul 23kg (!).
Fakt że woda i syf w jelitach.
Ale jednak.
Drugi jakieś 14.
Mija miesiąc od zawodów a oni nadal się ogarnąć z micha nie potrafia.
Buły z nutella, kebaby lecą ed.
Kiedy takich rzeczy nie jedli nigdy czy rzadko.
Zmieniony przez - solaros w dniu 2017-11-02 19:23:55