Jak się kończy masę to jest fajnie.
Wiadomo
poziom %bf nie jest wymarzony ale nabicie to wszystko rekompensuje.
Bo jest się wielkim.
Potem nadchodzi redukcja.
Schodzi się (najczesciej) z wegli więc cała magia tj.nabicie znika.
Zostaje worek na wode ,smalec i kości.
I to tak trwa.
Praktycznie od początku redukcji.
Z małymi przerwami kiedy nie wiadomo czego woda zejdzie i przez dzień czy dwa jest nawet ok.
Ale potem znowu wraca.
I tak przez większą część redukcji jest lipa.
Lipa - jeśli ktoś kiedys byl w formie fit i ma do czego porównać.
Jest po prostu flak.
Plaskosc.
Zero nabicia.
Skóry jakby dwa razy więcej.
Ale jak to ma wyglądać skoro wody i smalcu pelno a nabicia brak?
Na szczęście każdy kij ma dwa konce - i kiedyś przychodzi ten moment kiedy poziom %bf jest nisko i wówczas nadchodzi payday.
No chyba że ktoś jest cały rok w formie to ma payday każdego dnia.
;)
Reszta niestety robi formę raz do roku .
Na kilka tygodni z resztą.
Niektórzy nawet na kilka dni.
Pije do tego że jak się zaczyna redukcję to praktycznie od początku,przez 4/5 czasu trwania redukcji jest straszna lipa (czas pojęcie względne).
Nie dość że optycznie jest flak.
A jak jest flak to głowa też dostaje w kość.
W końcu jesteśmy na diecie?
To nie powinno tak wygladac!
Ale wygląda i musi!
......głowa.
Wiele osób bardzo szybko wymieka i odpuszcza.
(Nie)Stety trzeba ten okres przetrwać,realizować założenia i kiedyś - a kto będzie miał silną wolę zawsze to nastąpi- przyjdzie dzień kiedy budząc się rano czy sprawdzając formę w lusterku mówisz do siebie:
'O kur*a'.
Jednak było warto.
I właśnie po te słowa mówione na końcu tej drogi - warto trzymać się wyznaczonych założeń i realizować cel.
Nie poddawać się po miesiącu czy dwóch bo jest ciężko.
A jak ma być?
Zmieniony przez - solaros w dniu 2016-08-16 15:50:40