Na treningu już nie.
Myślałem że zejdę.
Ludzie podchodzili do mnie i się pytali czy ok.
Ku#wa.
Nie fajnie.
Zombie Mode.
Tak gardło bolało że śliny nie mogłem przełknąć.
Ani oddechu złapać.
Do tego 8my dzień (?) LCLF.
Tak więc fajnie.
Mogłem jednak podładowac w sobotę.
Teraz muszę czekać do kolejnej soboty.
Ale
I to się potwierdziło po raz kolejny.
Co rok tak robię.
Raz na jakiś czas nie robie ładowania.
Celowo.
Wiadomo że to się łączy z tym że płasko/ zero sił/ psychiczne zejscie momentami- ale Fat? Fat sie po prostu topi.
Tyle zrobiłem w tydzień ile przez ostatni miesiąc.
Można dziwnie to brzmi ale tak to wygląda.
Ale jak zawsze każdy kij ma swą końce.
Co działa dobrze okresowo nie znaczy że będzie działać dobrze cały czas.
Ładowania trezba robić bo
Gliko ( niski poziom gliko = palenie mięśni)
Leptyna ( nisko = spowolnienie progresu)
Metabolizm ( jak wyżej)
Jeśli raz na jakiś czas - powiedzmy raz na 2 miesiące tego ładowania nie trezba robić (imo) tak już ładowanie tyljo raz nie miesiąc nie przejdzie.
Pi pierwsze efekty wcale nie muszą być lepsze ( leptyna / metabolizm )
A do tego większe ryzyko utraty mięśni.
Poprzez braki glikogenu.
Mięsnie skądś muszą brać energię podczas ćwiczeń.
A jak nie ma gliko to co zostaje?
Wiadomo że nie 100% mięśni- ale zwięzły się ilość wykorzystania własnych mięśni.
I o tym należy pamiętać.
Eat less - exercise more (ELEM)
Nigdy się nie sprawdzi ka dłuższą metę.
Nigdy.
Za to przemyślane, sporadycznie , w celu kopa kolejnego - jak najbardziej dobry krok.
Ja z reguły robię tylko raz.
Zazwyczaj pod koniec reduckji.
Kiedy tego smalcu jest już mało.
Na początku nie ma sensu bo i po co ?
"Cóż jest trucizną?
Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną!".
BLOG: http://www.sfd.pl/t1033576.html