Ja mam w domu szafkę wypchaną batonami, ciastkami, cukierkami, czekoladami.
Nie ma tak, że nie da się powstrzymać.
Problem leży w tym, że przez dwa tygodnie idealnie, skrupulatnie realizujesz swoje założenia i przychodzi taki moment, kiedy mózg wysyła sygnały, że musisz coś oyebać.
U mnie np kawał żółtego sera, mascarpone, kabanosy jakieś, czy jak nic z tego nie ma to chociaż ciastka.
Zjadasz, coś w mózgu znowu się przestawia i przez kolejne dwa tygodnie jest si...
W takich chwilach wiesz, że jak dzisiaj się powstrzymasz, to jutro masz nową pulę węgli i na legalu możesz zjeść, ale to tak nie działa.
I te momenty nie przychodza rano, w południe czy przed posiłkiem potreningowym.
Przychodzą w momencie, kiedy zostało Ci 0/0/0 do spożycia ;)
A jak już zjesz jednego loda, to myślisz sobie - tak czy siak, plan zmarnowany, więc co za różnica 1 czy 5 :)