GhortaNo ale... w takim 2018 byłaś 5 lat i o jedno dziecko młodsza.
Takie "drobiazgi" też mają znaczenie.
Moja koleżanka z drużyny w tym samym wieku, dzieci też w tym samym wieku i w weekend została mistrzynią Europy OCR. Naprawdę nie demonizujmy tak tego wieku. Jeśli biegałabym od 10-20 lat, to mogę z wiekiem obserwować pewien regres, który zresztą nie powinien być tak drastyczny. Ale skoro zaczęłam późno to powinnam poprawiać swoje wyniki, skoro ludzie w wieku 50-60 lat są w stanie bić własne życiówki w maratonie.
Madzia ma trochę racji. Owszem fajnie że przebiegłam UTM, najdłuższy dystans do tej pory. Ale niestety jest pewien niedosyt. Można to było zrobić szybciej. W zeszłym roku byłam czwarta, w tym dopiero 8. W tym roku miałam pobiec coś dłuższego niż te 45km. I nie pobiegnę bo progresu w szybkości nie ma więc za dużo czasu mi to zajmie a nie bawi mnie bieganie na limit. Cały czas kręcę się na tych samych prędkościach. Badania wydolnościowe, robione w tych samych warunkach jasno pokazują, że progresu nie ma więc jest sygnał że coś trzeba zmienić, bo trening nie przynosi efektów. Podczytuje sobie forum bieganie i widzę jaki progres potrafią zrobić osoby na podobnym poziomie jak ja. Ale widzę też, że te utarte
systemy treningowe nie sprawdzają się u każdego. Że czasem ktoś ma postępy robiąc treningi wbrew powszechnym zasadom. Że każdy jest inny przez co różnie reagujemy na dane bodźce trenigowe.
Wyciągam wnioski i szukam rozwiązań po to, żeby mieć lepsze wyniki.
Co do trenera, to póki co nie znalazłam nikogo kto by mnie przekonał, brakuje mi przede wszystkim indywidualnego podejścia i możliwości zmian w planie na bieżąco. Nie zawsze jestem w stanie wyjść pobiegać. Teraz jestem dwa dni sama z dziećmi, w sobotę też więc sobotnie bieganie zupełnie odpada, trzeba robic zmiany na bieżąco. Szczególnie że mąż nie ma grafiku z góry na cały miesiąc, tylko często dowiaduje się na kilka dni wcześniej, a czasem dzień wcześniej. Jakiekolwiek planowanie jest bardzo trudne. Dlatego zresztą większość treningów robię w domu, bo zawsze łatwiej poćwiczyć w domu niż wyjść gdzieś na trening. Czasem to planowanie i kombinowanie bardziej mnie męczy niż sam trening
Pamiętam ile stresu i nerwów kosztowało mnie realizowanie planu od trenera. A jednostek nie da się tak dowolnie zmieniać, bo nie robi się dwóch akcentów pod rząd, tak samo jak nie ma sensu robienie dwóch mocnych treningów siłowych nóg dzień po dniu
A co do jednostek treningowych to wg polskiej szkoły ultra, bardzo ważnym środkiem treningowym są właśnie biegi poniżej progu mleczanowego, często nazywane właśnie drugim zakresem treningowym. Książek o treningach do biegów górskich jest mało, w wielu są informacje że w sumie to trening jest podobny jak do maratonu tylko dochodzą podbiegi i krosy. Do maratonu nie robi się tylko spokojnych, długich wybiegań. Tak samo trening do ultra to wcale nie jest klepanie dużej liczby spokojnych kilometrów. No może jak ktoś się szykuje do dystansów 100-240km to tak, bo im dłuższy dystans tym mniejsza intensywność. Ale te "małe ultra" to jednak mają większa intensywność. Patrząc choćby na mój wykres tętna z UTM - ponad połowa trasy to było tętno pomiędzy progiem tlenowym i mleczanowym, czyli intensywność którą najmniej trenowałam i niewiele biegałam tak na treningach
Intensywność lekko powyżej progu tlenowego z definicji można utrzymać kilka godzin. Pod progiem mleczanowym w zależności od wytrenowania 30-60 minut.
Ja się sugerowałam książka Pod górę, gdzie raczej zaleca się jak najpóźniej wprowadzić trening S3 i nie zaleca się dużej objętości tego treningu. Wygląda jednak na to że muszę się skupić na tym S3.
To jest po prostu analizowanie startów i treningów, wyciągnie wniosków, szukanie przyczyn i rozwiązań. To nie tak, że ja jestem nieszczęśliwa bo nie ma progresu. Po prostu widzę, że dotychczasowe treningi nie dają zadowalających efektów dlatego nie ma sensu tego ciągnąć i trzeba coś zmienić. Napewno na plus są ćwiczenia z taśmami które zaczęłam robić. Jest poprawa w szybkości na krótkich odcinkach ale nie jestem w stanie utrzymać tego dłużej. Trzeba też oswoić znowu głowę z szybkim bieganiem.
Przed drugą ciążą miałam fajny progres robiąc plan Skarżyńskiego, tyle że plan był do ulicznego półmaratonu i rzeczywiście na płaskim asfalcie progres był ogromny. Natomiast na pierwszym podbiegu w terenie prawej umarłam
Czegoś tam zabrakło. Teraz pewnie spróbuję plan Danielsa, bo tam jest fajnie rozpisane jakie jednostki warto robić w terenie czy na podbiegach.
Najgorsze że wniosków nie da się wyciągnąć od razu, dopiero po kilku miesiącach widać czy trening coś daje. Chociaż spotkałam się też z tym, żeby kontrolnie co 4-6 tyg. biegać jakieś krótsze zawody albo robić testy bo wtedy szybciej można wyłapać co działa a co nie.
Edit: jeszcze dodam że Friel w książce dla 50+ podkreśla, że wraz z wiekiem coraz większe znaczenie mają dla budowania i podtrzymania formy mocne akcenty, a coraz mniej można osiągnąć przez spokojne, długie biegi. I lepiej zmniejszyć objętość treningu obcinając właśnie ilości/długość BS, ale utrzymać Intensywność przez 2 akcenty w tygodniu. A w książce Pod górę zalecany jest jeden akcent. Może ja muszę trenować jak starsze osoby
Zmieniony przez - Viki w dniu 2023-06-14 14:56:43
Zmieniony przez - Viki w dniu 2023-06-14 15:00:39