Zakładam że np. 100g jakiekolwiek chudego mięsa to 20g, 100g produktów zbożowych to 70g węgli, nie ważne czy to ryż, kasza czy makaron. Znam już na pamięć jakie produkty i w jakich ilościach dają np. 5g tłuszczu (to może być 5g oliwy, oleju czy masła, może być 10g czekolady, jajko czy 20g sera żółtego). Mam ustalone makro na cały dzień i staram się równo rozdzielić na wszystkie posiłki, wtedy wiem co i w jakich ilościach mi się zmieści.
Bazując na podobnych produktach znam je na pamięć a jak mam coś co rzadko jem to patrzę na etykietę i można bardzo szybko policzyć. Pilnuje przede wszystkim żeby nie przekraczać tłuszczu, natomiast w przypadku węgli czy białka jak wpadnie 5-10g więcej to trudno. Dopóki działa to się nie przejmuje.
Dla przykładu zwykle na śniadanie jem jajko a dziś znalazłam w lodówce łososia i okazało się że 50g ryby ma podobną ilość białka i tłuszczu jak jajko więc sobie zamienię.
Może się to wydawać skomplikowane ale jest bardzo proste. Jak mam mieć w posiłku 40g białka, 10g tłuszczu i 70g węgli to wiem że trzeba 200g mięsa, 100g kaszy/ryżu/makaronu i np. 5g oliwy + 10g czekolady a jak dodam tłuszcz z jajka czy sera to dorzucam też białko, więc może być mniej mięsa. Teraz to już automatycznie przeliczam.