Nadinka, Rion dzięki
Wycwiel nie pije piwa
Madzia mam nadzieję że w przyszłym roku forma będzie jeszcze lepsza bo dużo mogę poprawić, trzeba tylko czasu.
Festiwal Biegów Górskich XRun w Limanowej, Bieg czterech wysp 38km
Na mapce bieg wyglądał na szybki, tylko dwie górki na mapce, z czego pierwsza wyższa a druga niższa a tak to sporo w dół. Do tego sucho, brak błota czyli zupełnie nie moja trasa bo szybkość nie jest moją mocną stroną. Obawiałam się też czy czwórki dadzą radę na zbiegach.
Start u podnóża Mogielicy czyli pod górkę. Praktycznie od razu przeszłam do marszu żeby nie podbijać tętna, reszta biegła i miałam wrażenie że tylko ja idę i wszyscy mnie wyprzedzili. Nie oglądałam się za siebie ale byłam przekonana że jestem ostatnia
Tętno dość szybko rosło, przypuszczałam że to efekt tego że nie biegam ostatnio.
Podejście długie, ale nie było bardzo strome, kijki dużo pomagały i szłam dość żywym tempem. Nawet udało mi się kilak osób wyprzedzić, pewnie za mocno zaczęły
Na szczycie rewelacyjne widoki, zawsze mi szkoda że nie mam czasu na fotki
Zbieg trudny ale o dziwo czwórek wcale nie czułam, dawały radę bez problemu.
Na 8km poczułam że nogi nie są jeszcze zregenerowane po UTM. Cały czas spodziewałam się buntu czwórek a okazało się, że to jednak dwójki i tyłek zaczęły protestować. Pojawił się ból, który z każdym kolejnym kilometrem narastał, szczególnie pod górę. Wszystkie zbiegi przynosiły ulgę.
Przez kilka kilometrów miałam bardzo miłe towarzystwo. Biegłam za jedną zawodniczką nie patrząc na oznaczenia trasy, akurat było pod górę jak usłyszałam że ktoś nas woła, że źle biegniemy (to już tradycja, jeszcze nie było XRuna na którym nie pomyliłam trasy
). Zawróciłam z radością bo było w dół, dobiegłam do zawodnika który nas wołał, podziękowałam i okazało się, że startuje w GPK w Lasku, skojarzyłam jak wspomniał o przebraniu na bieg karnawałowy bo jego strój wszyscy zapamiętali
Fajnie się biegło razem, raz że rozmowa odrywała myśli od bólu nóg a dwa to ja ciągnęłam kolegę na zbiegach a kolega mnie na lekkich podbiegach i płaskim, więc tempo było dobre
Razem dobiegliśmy do pierwszego punktu na 16 km. Szybko uzupełniam zapasy i poleciałam dalej, kolega został.
Po 19km dobiegłam do drugiej górki czyli do Modynia. Tam właśnie dopadł mnie kryzys. Ponad kilometr bardzo stromego i trudnego podejścia na którym nawet kije nie pomagały. Jak tylko patrzyłam w górę to widziałam ciągnąca się długą, stromą ścianę i innych zawodników wysoko w górze (nie przede mną, ale właśnie nad moją głową co dobrze oddawało stromiznę tego podejścia). Miałam wrażenie że to się nigdy nie skończy. Kamienie, korzenie, pył, jeden zły krok i noga zjeżdżała na dół. Zaczęłam się zastanawiać na *uj mi to było
Jak już wylazłam na górę i zrobiło się płasko i lekko w dół to zaczęłam biec i tu zdziwienie, bo dopadły mnie jakieś zawroty głowy. Tak mnie ta góra wykończyła, że obecnie nie lubię jej jeszcze bardziej niż Szczebla
Chwilę trwało zanim doszłam do siebie i odzyskałam zdolność zbiegania. Jeszcze na dodatek sikać mi się zachciało i musiałam w krzaki, co było trudną decyzją bo zawsze mi czasu szkoda
Gdzieś po drodze jak biegliśmy akurat przez wieś, nie pamiętam na którym kilometrze spotkałam miejscowego chłopa który akurat prowadził konia ubranego w sprzęt zaprzęgowy, pewnie w pole z nim szedł. I nagle ten chłop do mnie krzyczy, że on by chętnie gdzieś na bok że mną na seks poszedł
Od razu przyspieszyłam i cieszyłam się że mam kijki bo w razie czego można dźgać kijem w oko czy w coś innego
Między pierwszym a drugim punktem zaczęłam żałować, że nie wzięłam na przekąskę banan czy czego bardziej konkretnego, bo zaczęło się znajome uczucie pustego brzucha po którym zawsze następują mdłości. Zdziwiło mnie tylko, że tym razem tak szybko. Na szczęście dotarłam do drugiego punktu, który został przesunięty i zamiast na 28km to był na 24km. Tu również uzupełniam wodę i zabrałam banana na drogę. Wypiłam też zupę, którą zabrałam ze sobą z domu, bo nie wiedziałam czy będzie na punkcie, a jednak taka zupa dla żołądka jest super.
Tu również pojawił się kryzys, bo mdłości nie chciały odpuścić, na dodatek po raz pierwszy na takim biegu czułam, że mam obtartego palca i boli a do mety było daleko. Cały czas biegłam sama, trasa za tym drugim punktem była jakoś gorzej oznaczona niż między pierwszym a drugim, kilka razy nie wiedziałam czy dobrze biegnę. W końcu wpadłam w stan totalnej obojętności, "byle do mety", "żeby już był koniec". W jednym miejscu była strzałka w lewo, z asfaltu na łąkę więc skręciłam. Na łące żadnych oznaczeń, za chwilę wbiegłam w las i dalej żadnych taśm więc zwolniłam (z górki było) i zaczęłam się rozglądać. I widzę daleko ludzi, którzy machają i krzyczą, żeby zawracać bo trzeba dalej asfaltem. Jak się obróciłam i zobaczyłam że muszę wracać pod górę to aż mnie siły opuściły. Straciłam przez to niepotrzebnie czas i siły. Dotarłam do zakręty i rzeczywiście okazało się, że strzałka wprowadza w błąd. Poleciałam asfaltem a za chwilę zawodnik za mną krzyczy z łąki że źle biegnę bo strzałka jest
To go uświadomiłam, że już tam byłam i to nie jest trasa, oznaczenie idzie asfaltem
Tym razem asfaltu było wyjątkowo dużo, podobnie jak płaskiego i z górki, a to nie są warunki które lubię. Na ostatnich kilometrach, na asfaltowym zbiegu wyprzedziłam jedną zawodniczką, ale okazało się, że ma jeszcze sporo sił i podjęła walkę. Biegłyśmy razem długi odcinek, ja już nie miałam siły żeby walczyć ale nie chciałam za bardzo zostać w tyle więc trzymałam się za jej plecami. Koszmarnie bolały mnie nogi i chciałam tylko skończyć ten bieg. Przyznam że 8 miejsce wśród kobiet i 2 w kategorii było dla mnie zaskoczeniem, bo myślałam że gorzej mi poszło. Czas też dobry, zakładałam raczej 5-5,5h
Jeśli chodzi o jedzenie to tym razem poza bananem i zupą jadłam tylko galaretki
Aptonia i pastylki Izostar. Fajna opcja, lekkie i nie zajmują dużo miejsca. Jeszcze tylko muszę coś bardziej treściwego ogarnąć, może właśnie banan na każdym punkcie, może jakaś kanapka, żeby te mdłości mnie nie łapały, bo to jest tak, że najpierw czuję głód, pusty brzuch i mam dość słodkiego a za chwilę zaczynają się atrakcje.
Bieganie jak zwykle rodzinne, Młody też zdobył kolejny medal
I to pomimo gorszego samopoczucia w tym dniu.
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-06-05 21:54:59