Xrun Trzy Kopce 21km
Tym razem bardzo szybka trasa, szerokie leśne ścieżki, dużo płaskiego, lekkich zbiegów i podbiegów, mało stromych podejść. Podobnie jak tydzień temu pierwsze 5km super a później ból w nogach. Dodatkowo nie obyło się bez przygód
Najpierw okazało się, że nie mam tracka w zegarku, pomimo że wieczorem specjalnie wygrałam Do tej pory na XRunie zawsze miałam problem pt. Gdzie teraz? Albo się gubiłam. Tym razem tradycyjnie też tak było Strzałka w lewo, ale w lewo krzaki i nie wiadomo czy biec prosto, czy po krzakach. Coraz więcej osób dobiegało i zastanawialiśmy się w którą stronę, nikt nie miał trasy w zegarku Kilka minut tam niestety straciłam, ale z drugiej strony taka krótka przerwa dobrze mi zdobiła, bo biegło się lepiej. Trochę byłam zła, bo mi tam uciekła jedna dziewczyna, którą cały czas miałam w zasięgu wzroku i planowałam wyprzedzić
Na dodatek gdzieś na 11-12km odjechała mi noga na kamieniu i coś zakłuło w łydce na dole. Zaczęło boleć tak, że przez kolejny kilometr wyraźnie utykałam na nogę i nie mogłam biec szybciej. Trochę się wystraszyłam bo jak zrobić jeszcze 10km z taką nogą Nawet zaczęłam żałować że nie zostawiłam w plecaku bandaża elastycznego który był na GUT elementem wyposażenia obowiązkowego, bo jakby tak zawinąć nogę to może być się doleciało do mety? Bo oczywiście opcja "nie ukończę" nie wchodziła w grę (ale wiecie, nie biorę udziału w konkursie 35+ na uginanie na bicka więc nie mam odporności na ból ).
Na szczęście jakoś się to rozbiegało, chociaż lekki ból czułam do końca. Czułam też w nogach sobotnie 5km, brakowało mocy na podbiegach i stanowczo za dużo było marszu.
Na łąkach przed ostatnim stromym podejściem przed metą dogoniłam w końcu dziewczynę, która mi uciekła jak się zgubiłam. Na tym podejściu mega robotę zrobiły kijki które pozwoliły wyprzedzić i jeden kolega który mnie zagadywał i przez to "pociągnął" za sobą. Przed metą udało mi się wyprzedzić jeszcze jedną zawodniczkę, chociaż nogi miałam jak z waty. Ostatnie metry i strome podejście na zamek a później długa prosta lekko pod górę do mety. Jedyna myśl w głowie - nie biec, iść! Ale głupio było iść jak tyle ludzi dookoła. Więc się wloklam truchtem "zombie mode" Przede mną biegł jakiś facet i nagle słyszę jak gościu z mikrofonem (słynna w świecie biegów górskich Krystyna Biegówna )krzyczy - Krzysiek biegnij bo Kinga cię goni i wyraźnie ma na ciebie ochotę, ale tak w przenośni i nie wiem jak to jest, ale jak ja słyszę swoje imię przed metą to mi się jakieś dopalacze włączają tyle co ledwo powłóczyłam nogami a tu nagle stwierdziłam że skoro gonię to może dogonię? I sprint, facet zobaczył że jestem za nim i też sprint, i takim sprintem wpadliśmy na metę praktycznie równocześnie a później padłam na ziemię i nie mogłam wstać
Wykończą mnie te biegi w każdym razie nogi potrzebują porządnej regeneracji. A w plecaku na przyszłość jednak dobrze mieć bandaż i coś przeciwbólowego
Trochę szkoda że nogi były zmęczone, bo myślę że na świeżo udałoby się lepszy czas uzyskać. Ale ważne że poniżej 2,30 tak jak planowałam. Wyszło 2:29:15 Niestety nie udało się zrealizować planu top 10 i skończyłam na 11 miejscu (K11/57 i K30 5/27). Co ciekawe część dziewczyn które mnie wyprzedziły w styczniu tym razem były za mną a te które wtedy wyprzedziłam tym razem miały lepsze czasy ciekawa jestem jak będzie wyglądała klasyfikacja pucharowa.
Całkiem nieźle wyszło też odżywanie, wmusiłam na siłę galaretkę, później żel na dwa razy, do tego oczywiście izotonik i nie czułam ani głodu ani spadku energii.
Na koniec kilka fotek. Miejscami na trasie pojawiały się ciekawe hasła i obrazki np. na pierwszym mocnym podejściu tekst "to już ostatni podbieg, obiecuję" fajny taki zabawny akcent na trasie
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-03-14 14:07:12
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-03-14 14:08:21
Zmieniony przez - Viki w dniu 2022-03-14 14:15:54