Dziś nie udało się wyjść pobiegać, ale wiedziałam o tym wcześniej. Trochę szkoda że nie biegałam wczoraj, bo kolejny trening dopiero w niedzielę.
Poruszałam chociaż trochę nogi.
Było 10 minut rozgrzewki na rowerku, później 5x zestaw: 2 minuty bieg w miejscu z gumą + 1 minuta przechodzenie przez stołek (wejście i zejście) + 1 minuta rowerek. Na koniec niecałe 15 minut rowerek, całość w sumie 45 minut. Tętna mi to jakoś bardzo nie podniosło, to nie to co bieganie. Schody ostatecznie odpuściłam, pamiętam że poprzednio jak wpadłam na taki pomysł to mnie to dość mocno zmęczyło i nie mogłam później chodzić A nie chciałam się zajechać przed jutrem, bo mamy "szkołę latania". Dziś pytałam trenera, mamy się uczyć na 180 cm, bo mniejsze odległości nie uczą dobrej techniki... A dla mnie 180 to póki co bariera nie do przejścia, jeszcze 160 mam odwagę próbować, ale więcej już nie. Także nie wiem co z tego jutro wyjdzie.
Dziś drugi dzień bez przedszkola... Młody dziś miał popołudniu trening, ale od rana adhd, rozłożył sobie tor i linę i zaczął kombinować, ostrzegłam żeby uważał. Efekt taki że przywalił głową w ścianę, nabił sobie guza a w ścianie zrobił dziurę Płacz był tylko do momentu jak powiedziałam, że jest dziura w ścianie - momentalnie przestało boleć i poszedł oglądać dziurę a teraz się chwali że rozwala głową ściany... A to dopiero drugi dzień bez przedszkola. Jeszcze dwa miesiące...