13.03 sobota
Bieg w terenie
Tym razem w założeniu bez szaleństw, ale miał być dłuższy bieg niż do tej pory. Zamiast jechać autem nad zalew i robić pętlę jak zwykle, pobiegałam nad zalew z domu. Miałam nadzieję, że błoto będzie rano zamarznięte, ale było twardo tylko w miejscach, gdzie nie świeciło słońce, większa część trasy mokra i śliska.
Pierwszy kilometr trochę asfaltu i raczej z górki, drugi większość po płaskim ale sporo błota i nogi musiały przyzwyczaić się do podłoża, na dodatek po wczorajszym treningu ciężkie, sztywne i obolałe. Trzeci pod górę i dlatego
tempo najgorsze. Kolejny po błocie, na szczęście z wiatrem w plecy. Za to po zawrotce na pętli dramat - wiało tak, że momentami miałam wrażenie, że biegnę w miejscu, oczywiście wiatr prosto w twarz
Na szczęście więcej było odcinków suchych lub z małym błotem. Na szóstym kilometrze sporo z górki więc tempo najlepsze, końcówka lekko pod górkę i tu już cieżko było, odezwało się zmęczenie a tętno mocno poszło w górę. Ale 7,5km wpadło, najdłuższy dystans odkąd biegam po ciąży
Średnie tempo 6:20 też super, bo przed ciążą na jesień biegałam tą trasę w 6:40
Jak w końcu kiedyś zrzucę te dodatkowe kg to może być całkiem przyzwoicie z tym bieganiem
Edit: jeszcze uwaga odnośnie tętna
może nie jest to tętno w pierwszym zakresie jak przy biegu spokojnym, ale żeby biec wolniej musiałabym skrócić krok, zacząć szurać nogami i tuptać, a do takiego biegu nie chce już wracać, bo z tego ciężko później przejść do szybszego biegania.
Zmieniony przez - Viki w dniu 2021-03-13 19:10:22