Paatik akurat te zioła to nie odchudzające, tylko tak ogólnie wzmacniające i na przeziebienie - liść maliny, porzeczki, brzozy
Szajba idzie jeszcze jedna paczka z innego źródła, może będą lepsze
3.11 niedziela
Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich
Tradycyjna piątka - 5,7km
Rano samopoczucie trochę lepsze, wzięłam ibuprom i pojechałam
W tym roku zmiana, zamiast dystansu 11,5km postanowiłam pobiec "tylko" 5km. Powód był prosty - mniej się zmęcze
Niestety po jedenastce zawsze długo dochodziłam do siebie i to mi rozwalało cały plan treningowy. Dlatego chciałam spróbować jak będzie po piątce. Dokładnie wiedziałam co mnie czeka, bo trasa jedenastki po pierwszych 6km łączy się z początkiem piątki, więc te 5,7km to dobrze mi znana, druga część jedenastki.
Mniej się zmęcze... taaaa, jasne
Okazało się, że było jeszcze gorzej. I co ciekawe wszyscy którzy biegli poprzednio 11,5km mieli dokładnie te same odczucia. Na 11,5km było więcej okazji żeby odpocząć, więcej płaskiego i więcej zbiegów w pierwszej części, poza tym podbiegi raczej długie ale łagodne, zbiegi tez długie. Dodatkowo ja zawsze nadrabiałam właśnie w drugiej części, jak ludziom brakowało sił i padali to wtedy sporo osób wyprzedzałam. A na 5,7km? Nie było gdzie odpocząć, ogień od startu do samej mety i za krótko żeby wyprzedzać
Podbiegi dość strome, zbiegów mało i krótkie. Miałam wrażenie, że jest ciągle pod górę
Pierwszy podbieg raczej spokojnie, choc mnie ciągnęło żeby się pościgać
Niestety chcąc powalczyć o lepszy wynik trzeba tu pobiec mocniej. Liczyłam, że może na zbiegu choc trochę spadnie tętno, niestety ciągle miałam wrażenie, że zaraz dostane zawału
Po 4km
ciemność przed oczami i rzygać mi sie chciało. Byle do mety...
Na ostatnim podejściu przed metą wyglądałam tak, jak na ostatnim zdjęciu
Tylko Wam się wydaje, że chciałam kogoś zabić wzrokiem, przecież to sama radość
Podejście przeszło w łagodny podbieg i nagle słyszę jak ktoś krzyczy "dawaj, pająki się nie poddają". Już prawie miałam umierać, ale jakoś udało się przejść do truchtu
Ostatni zakręt i ostatnia prosta do mety, oczywiście pod górę. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale przyspieszyłam, zobaczyłam w połowie drogi do mety jakąś dziewczynę i postanowiłam sprawdzić, czy zdążę ją jeszcze wyprzedzić
Skąd jeszcze znalazałam jakieś pokłady energii to nie wiem, ale udało się
Ostatecznie czas
0:34:12.70, K 15/111, K30 5/40.
Wynik nie jest zły, ale niedosyt pozostaje, fajnie by było załapać się do top 10 kobiet
Trzeba zacząć porządnie po lesie biegać, za miesiąc spróbuje poprawić.
Najważniejsze, że znacznie szybciej doszłam do siebie, nawet trochę żałowałam, że nie zapisałam się jak kolega z drużyny jeszcze na 3,7km
Może w przyszłym miesiącu
Pogoda była piękna
Choć osobiście lubię jak jest błoto i pada deszcz, bo na takiej trasie mam doświadczenie i wynik zwykle lepszy
Najgorszy jest lód, nie mam butów z kolcami więc dużo wtedy tracę.