Nie mam czasu na prowadzenie dwóch dzienników, ale w tym konkursowym to taki bałagan że czasem nie wiem czy to jeszcze mój dziennik i wypada wrzucić wypiske
W każdym razie dla tych którzy do tamtego tematu nie zaglądają - w skrócie - krata się robi, forma powoli do przodu a plany startowe ambitne
Na chwilę obecną wygląda to tak:
29 maj - Armagedon Active, Bytom, 6km
13 czerwiec - Barbariana Race, Dąbrowa Górnicza, 13km (wiem że się porywam z motyką na słońce ale to najlepszy sposób żeby sprawdzić obecną formę i żeby wyszły wszystkie braki)
20 czerwiec - Bullet Run, Myślenice, 5km
Później lipiec-sierpien nie ma biegów w okolicy, może tylko Pustynia wpadnie pod koniec lipca
Kolejny start to będzie pewnej RMG Kraków, tylko nie wiem czy 6km czy w sobotę 6 a w niedzielę 12
i jeśli znowu nas nie pozamykają to na koniec sezonu legendarny Barbarian w Ustroniu
Tam to już musi być forma!
I jeszcze dla porządku zaległa relacja z Pustyni, miałam wrzucić od razu tutaj, ale nie było kiedy, więc z dwutygodniowym opóźnieniem, ale jest
Bieg Herosa, Lisy Pustyni 5km - bieg nocny
No cóż... o ile liczenie na dobrą pogodę na biegu w połowie kwietnia było dość optymistyczne
o tyle chyba nikt się nie spodziewał, że w maju na pustyni będzie aż tak zimno - ledwo 4 stopnie
Z tego powodu organizatorzy postanowili nieco zmienić trasę i zrezygnowali z odcinka w rzece. Duży plus za to, szczególnie że wody w rzece było sporo, przebiegaliśmy obok
Trzeba się cieszyć, że deszczu nie było, bo wtedy chyba bym nie wystartowała przy takiej temperaturze.
Jak zwykle na tym biegu dość proste przeszkody, a największa z nich to oczywiście piasek. Takie 5km po piachu to jak 10km normalne
Na początku zasieki i jak zawsze na tym biegu były wyjątkowe. Dwa lata temu zrobili najdłuższe jakie kiedykolwiek musiałam pokonać. Tym razem były... najniższe z jakimi się spotkałam
Rozerwałam spodnie, zresztą koszulki i spodnie rwali wszyscy. Najgorzej chyba wyglądał facet, który biegł bez koszulki
Na tym początkowym odcinku część osób mnie wyprzedziła, część została gdzieś w tyle i przez jakiś czas biegłam sama, dziwnie tak. W sumie nie wiedziałam ile kobiet jest przede mną i która jestem, po ciemku to ciężko coś zobaczyć
Trasa oznaczona tylko znacznikami co 20m, pilnowałam żeby zawsze mieć te chorągiewki po prawej stronie. Bałam się, że się zgubie. W sumie do samego końca nikt mnie już nie wyprzedził i nikogo nie dogoniłam, poza jednym znajomym.
Kolejna przeszkoda to równoważnia, dość trudna w postaci drewnianej belki na łańcuchach. Za pierwszym razem spadłam, za drugim się udało
Później dobiegłam do znajomego, który akurat szedł marszem. Zapytałam czy wszystko ok i zaczęliśmy biec razem. Od razu jakoś raźniej, szczególnie że ja co chwilę panikowałam, jak nie widziałam znacznika trasy
Nie było na tym biegu podziału na elitę i open, nie było konieczności pokonywania przeszkód samodzielnie. Skorzystałam z pomocy kolegi na ściankach, bo nadal mam blokadę przed nabiegiem na ścianki, jakos boje sie o tą nogę po złamaniu. Ścianki na trasie były dwie, obie skośne, jedna ustawiona od nabiegu / a druga odwrotnie \ Oprócz tego czołganie pod oponami, drewniana belka do pokonania górą, dość niska dla kobiet. No i oczywiście trylinka do przeciągnięcia pod zasiekami. I tu bardzo mi pomógł znajomy. Okazało się, że nie ważne jak, ale mamy pokonać z tym kamieniem zasieki. Kolega pokazał sposób z turlaniem, który był o wiele mniej męczący niż ciągnięcie za łańcuch
Po 3,5km dopadł mnie kryzys
Oprócz zmęczenia wynikającego z dość późnej pory zaczęłam odczuwać zmęczenie w czwórkach. Od razu myśli, po co mi to było, na *uj ten piasek, czemu znowu się zapisałam
Pomyślałam, że do tego piachu to nie można się przygotować, nie ma takie treningu który tak by masakrował nogi, musiałabym chyba przez godzinę robić wejścia na stołek
Na dodatek w oddali było widać metę, ale miałam wrażenie, że wcale się do niej nie zbliżamy. Nawet nie dało się przyspieszyć, bo ciągle nogi zapadały się w piachu. Momentami to mi się płakać chciało, miałam ochotę przejść do marszu, ale głupio tak na ostatniej prostej odpuścić. No i nie chciałam zgubić kolegi, a zostałam trochę w tyle bo nie miałam siły biec po tym piasku.
Pod koniec obrotowa belka, gdzie kolega pomógł, kolejne bardzo niskie zasieki, czołganie pod autami, czołganie w wąskiej rurze i ostatnia dość ciekawa i nowa przeszkoda - podobna do występującej na Spartanie Z-Wall. Trzy "ścianki" ustawione pod kątem prostym (fotka). Na deskach na dole i na górze uchwyty z drewna imitujące
uchwyty wspinaczkowe. Udało się przejść
Czas na mecie 0:42:28.1
Rywalizacja była utrudniona, bo w sumie startowaliśmy w 3 falach co 15 minut (ze względu na covid) i trzeba było czekać na wyniki ostatniej fali. Cały czas była szansa, że któraś z kobiet z kolejnej fali będzie miała lepszy czas. Ostatecznie skończyłam 2/16 wśród kobiet i 23/71 open. Całkiem dobrze mi poszło. Dziś mnie nogi bolą tak, że ledwo chodzę. Ten piasek jest straszny. No i zmęczona jestem, w nocy nie mogłam spać.