A teraz trochę szczegółów
Bieg Herosa - 27.07 Pustynia Błędowska
Lisy Pustyni 5km
Czyli 5km po piachu z przeszkodami
Rano zaliczyłam z Młodym ok. 1,5 km biegu dla dzieci. Ciężko się biegło po piachu i słońce zaczynało przygrzewać. Zapowiadał się ciężki bieg. Jednak po południu przyszła burza i rozpadało się na dobre. Godzinę przed startem nadal lało i co jakiś czas się błyskało. Perspektywa burzy na pustyni nie była zachęcająca.
Wystartowaliśmy w lekkim deszczu. Przez całą trasę na zmianę padało i przestawało. Plus taki, że przynajmniej było chłodniej. W sumie to nie wiem czy pot mi się lał z czoła na trasie czy to deszcz spływał
Po starcie od razu czołganie pod drutem kolczastym. Najdłuższe zasieki jakie do tej pory spotkałam, miały chyba z 200m. Tam wyprzedziłam sporo osób. Kilka razy zahaczyłam o drut koszulką i spodenkami Nie wiedziałam ile osób jest przed mną, widziałam tylko jedną dziewczyną z którą biegłyśmy równo. Wyprzedziłam ją na ściance ale cały czas biegła tuż za mną. Założenie biegu było treningowe, bez zajeżdżania, więc biegłam mocnym, ale równym tempem, bez walki o każdy oddech.
Przeszkód nie było dużo, jakieś płotki, siatka między drzewami a tak to ciągle bieg. Jakieś drobne podbiegi które całkiem nieźle wchodziły. Tylko dwa razy ma bardzo stromych podejściach przechodziłam do marszu. Przeszkody robiłam prosto z biegu, bez przerwy na złapanie oddechu, co mnie bardzo cieszy
Biegło się dość dobrze, o ile można tak mówić o bieganiu po piachu. Dziewczyna która była za mną wyprzedziła mnie w pewnym momencie, ale cały czas byłam tuż za jej plecami i wiedziałam że mam jeszcze siłę żeby przyspieszyć. Chciałam zostawić siły na koniec
W końcu ją minęłam a gdzieś w oddali widać już było metę. Próbowałam trochę przyspieszyć, ale na piasku to sobie można chcieć a i tak się nie da Głowa zaczynała powoli się buntować, nogi się zapadały i powoli pojawiało się zmęczenie. Zobaczyłam tez w oddali jakąś dziewczynę, ale odległość była zbyt duża, żeby ją gonić.
Przed samą metą organizatorzy postawili kilka przeszkód i postanowili zrobić z nas kotlety w panierce Najpierw wysoka ścianka która weszła bez problemu. Następnie bardzo wąskie rury, ledwo się przecisnęłam. Później basen z wodą aż po sam czubek głowy. Głęboko wcale nie było, szłam na kolanach, ale drewniane belki tuż nad wodą wymuszały całkowite zanurzenie.
Następnie gwóźdź programu - zasieki z drutem, które trzeba było pokonać w towarzystwie trylinki czyli betonowego kloca. Tam się człowiek mógł wypanierować z każdej strony, piasek do mokrego świetnie się kleił Trylinka była mega ciężka, zakopywała się w piachu więc trochę się namęczyłam. Akurat jak zaczynałam moją rundę to dziewczyna przed mną właśnie kończyła
Po zasiekach jeszcze czołganie pod oponami, tak dla pewności że przyklei się do nas wystarczająco dużo piasku A później już prosto do mety
Kończę na drugim miejscu wśród kobiet i na 14 w Open na 137 startujących, ze startą 10 minut do najlepszego faceta Czas 00:44:46.67
Z biegu jestem zadowolona, widzę progres. To nie to co było na wiosnę. Jednak w moim przypadku najlepiej sprawdza się trening w terenie i podbiegi.
Nie mam niestety wykresu z zegarka. Pożyczyłam od męża mojego starego Polara z pomiarem tętna z nadgarstka żeby mieć jakiś orientacyjny podgląd i niestety kolejny raz zawiesił się tuż po starcie
Zdjęć z biegu jeszcze nie ma, wrzucam tylko z mety i dekoracji: