U mnie na razie nuda czyli bez treningów. Ogólna aktywność też niewielka, głównie przez upały. Już się nie mogę doczekać aż w końcu te temperatury odpuszczą, a przede wszystkim aż w nocy zrobi się chłodniej bo spać się niestety nie da. I praktycznie codziennie dzieciom muszę prać pościel, tak gorąco
Cały czas mam zakwasy w czwórkach, czuję też trochę dwójki i pośladki. Natomiast łydki nic, zupełnie nie zajechane co mnie utwierdza w przekonaniu że zmienił się mój sposób biegania.
Za tydzień - 3.09 - kolejne zawody. Tym razem OCR, górskie 13km w Wiśle. Bardziej dla zabawy i żeby sprawdzić w jakim miejscu jestem pod względem przeszkód, bo na przeszkodach dawno już nie ćwiczyłam.
16.09 ostatni wymagający start w tym roku czyli Szczebel Cup, 21km i 2500 przewyższenia.
Po tym biegu planuje krótkie roztrenowanie i od października nowy plan biegowy, chociaż do końca nie wiem jak będzie wyglądał. Z jednej strony podoba mi się szybkie bieganie i mniejsza objętość bo zajmuje mniej czasu, z drugiej jednak ciężko biegać 20-50km w górach z treningu pod 5-10km. Muszę się zastanowić w czym chce startować i który dystans jest priorytetem.
W listopadzie zaczyna się GPK na którym planuje biegać tylko jeden dystans -3,7km. Trochę kusi jeszcze 5,7km ale nie wiem czy chce znowu biegać dwa dystanse.
Również w listopadzie planuje start na 5km w ramach cyklu Nowa Huta w czterech smakach. Może jeszcze wpadnie mały, lokalny bieg niepodległości w miejscowości w której mam działkę - głównie w ramach poznawania terenów do biegania o ile w tym roku zorganizują, bo to bardzo mała, kameralna impreza.
Jeśli chodzi o trening góry i ewentualnie trening nóg, to tu też mam dylemat. Z jednej strony fajnie byłoby popracować nad siłą i wrócić na siłkę, ale marne szanse. Zostaje ćwiczenie w domu i raczej bez dużych ciężarów, bo nie mam stojaków do sztangi. Jedynie MC mogę robić, ale tak żeby nie zrobić dziury w podłodze