Tomasz dzięki
Krzychu wszystko sprawdzone na treningach, poza zupą którą jadłam na pierwszym punkcie (w zeszłym roku też). Ciepła zupa to fajna odmiana po słodkich i zimnych przekąskach
Ultra Trail Małopolska 45km
Prawie 50km i niecałe 2800 m przewyższeń. Moje pierwsze ultra
Na starcie spotkałam znajomego z drużyny więc odrazu jakoś tak raźniej. Pierwsze 10km przegadaliśmy biegnąc razem bardzo spokojnym tempem. Czułam że mogę biec szybciej, ale z drugiej strony tętno miałam dość wysokie, pewnie przez chorobę, więc nie chciałam szaleć już na początku. Gdyby nie kolega napewno poleciałbym szybciej, ciekawe jakby to się skończyło
Po 10km gdzieś na zbiegu stwierdziłam, że mimo wszystko warto wykorzystać "z górki" i pobiec szybciej, szczególnie że średnie tempo było wolniejsze od zakładanego (celowałam pierwotnie w czas ok. 8h). Miałam też obawy że jak dalej będzie tak powoli to nie zdążę do punktu rege zanim skończy mi się picie.
Katar dokuczał przez całą trasę, nie nadążałam z chusteczkami
Pierwszy punkt był ok. 20km, zakładałam że dotrę tam po 3h, a było jakieś 3,15. Picie się skończyło także musiałam wszystko uzupełnić, skorzystałam z toalety, zjadłam zupę i poleciłam dalej. Ogólnie to czułam się jak po dobrej rozgrzewce, bez jakiegoś zmęczenia czy bólu nóg. Biegło się dobrze poza bólem gardła i katarem
Jedzenie i picie było zgodnie z planem i zapowiadało się dobrze, chociaż kanapka którą wyciągnęłam na punkcie jakoś nie bardzo wchodziła. Najlepiej sprawdziło się
mleko w tubce Godzinę od pierwszego punktu, na podejściu na Lubomir zaczęły się jakieś dolegliwości ze strony żołądka, lekkie mdłości i nasilił się problem z jedzeniem czegoś "konkretnego", innego niż żel czy mleko z tubki. Na Lubomirze czułam że muszę skorzystać z toalety, do punktu rege było jeszcze daleko więc została tylko wizyta w krzakach
od dawna biegłam sama, nikogo przede mną, nikogo za mną, tylko chusteczek mi było szkoda bo jednak katar nie dawał za wygraną. Po wizycie w krzakach znowu mogłam biec normalnie, dobrze bo akurat zaczynał się kilkukilometrowy zbieg. Cały czas pilnowałam picia i jedzenia, choć z tym drugim było coraz gorzej.
Większość trasy prowadziła lasem, czasem były to też łąki czy polany i wtedy pogoda mocno dokuczała bo było bardzo ciepło, słońce przygrzewało mocno. Na mapce na numerze startowym był błąd - wiedziałam o tym od początku. Drugi punkt rege był zaznaczony przez pomyłkę na 28 km. Nie sprawdziłam dokładnie na którym jest kilometrze i ile jest między punktami, jakoś tak założyłam że napisali 28 zamiast 38. W sumie jakbym się dobrze przyjrzała mapce to nie mogło być 38, bo wtedy wejście na Szczebel miałoby aż 6km
Jednak nastawiłam się że na 38km będzie punkt a nie było i 2km później brakło mi picia a było sporo biegania na otwartej przestrzeni w słońcu
Punkt był dopiero na 42km. Na zegarku było ok. 7h, a planowałam że będę na punkcie na 6h, maks 6,5h. To był już ten moment kiedy miałam spore problemy z żołądkiem i mdłości, jedzenie wchodziło tylko malutkimi porcjami a bieg nasilał dolegliwości. Na szczęście czekało mnie 2km stromego podejścia więc przynajmniej nie było "trzepania" żołądkiem.
Co ciekawe nie bolały mnie też nogi, choć wyjście na Szczebel było bardzo ciężkie. Kijki tu zrobiły robotę, nawet kilka osób wyprzedziłam, choć byli i tacy co mi całkiem uciekli na tym podejściu. Bardzo strome było. Podejście zajęło mi ponad 40 minut a to były tylko 2 km. Później widziałam że na Stravie są w tych miejscach segmenty więc mam dokładne czasy na danych odcinkach
Na szczycie była separacja tras, dystans 64km odbijał w bok a my biegliśmy prosto. W sumie to sobie pomyślałam że gdyby nie te mdłości i bunt żołądka to mógłabym te 64 km zrobić
Niestety nie byłam w stanie już nic jeść a bez jedzenia na takim dystansie bez szans. Miałam tylko nadzieję że wystarczy mi sił żeby dobiec do mety i pokonać ostatnie 5km. Niby było z górki ale zejście że Szczebla czarnym szlakiem jest bardzo trudne więc nie był to lekki zbieg. Zajęło mi to niewiele mniej czasu niż podejście
W końcu zeszłam z tej góry i zaczął się fajny, długi i płaski odcinek gdzie można było biec. Tyle że ja biec nie mogłam bo jak tylko żołądek podskakiwał to zaraz miałam odruch wymiotny. Więc podbiegałam kilak kroków i marsz i tak w kółko. Jakieś 400m przed metą zobaczyłam przed sobą zawodniczkę, nie wiedziałam jaki dystans ale stwierdziłam że fajnie że ma jeszcze siłę biec - i w tym momencie przeszła do marszu
dogoniłam ją i patrzę na numer a tu akurat mój dystans. Stwierdziłam że spróbuję wyprzedzić, minęłam ją truchtem ale zaraz musiałam przejść do marszu bo żołądek już podszedł do gardła. Trudno. Mimo to wcale nie próbowała mnie wyprzedzić choć była tuż za moimi plecami. Jakieś 150m przed metą stwierdziłam że spróbuję jednak pobiec, albo się uda albo zwymiotuje
Ruszyłam, ona też. Na wszelki wypadek przyspieszyłam, choć nie wiem jak. Zobaczyłam metę i poleciałam ile mogłam. Nie dałam się wyprzedzić a różnica w czasie to było kilka sekund
Po biegu nie mogłam nic zjeść i to bardzo długo.
Zegarek pokazał spalone 5 tys. kcal
W sumie ponad 60 tys. kroków.
Czas ostatecznie 8:36:44, miejsce 44/74 (3 osoby nie ukończyły, startowało 77), wśród kobiet 8/24. Dziewczyny na podium miały czasy 7:10-7:20.
Fajny taki długi bieg, ale powtórkę planuje dopiero za rok
To była ostatnia edycja z dystansem 45, od przyszłego roku do wyboru będzie tylko 35 albo 64. Muszę pomyśleć, może w jakimś innym biegu wystartuje.
W tym roku jeszcze w planach XRun 38km, ale to już nie ultra i profil trasy jest taki że sporo z górki, przewyższeń tylko 1900m albo nawet mniej (nie pamiętam). Ostatnio tydzień po UTM zrobiłam tą trasą poniżej 5h.
Oczywiście jakieś krótsze biegi będą, we wrześniu z przekszodami Barbarian Race, później Szczebel Cup czyli podobno najtrudniejszy półmaraton w Polsce
Muszę teraz dla odmiany trochę szybciej pobiegać, żeby jak najlepiej wykorzystać na zawodach wszystkie płaskie odcinki biegowe.
Zdjęć jeszcze nie ma, jak będą to wrzucę.
Zmieniony przez - Viki w dniu 2023-05-30 14:57:22