23.04 czwartek
Od rana bolały mnie nogi i tyłek po wczorajszym chodzeniu. Plan był taki, że dziś nogi odpoczywają a poćwicze górę.
Do południa nie było
kiedy ćwiczyć a później wzięłam rower z kijem i Młodego do parku. Ale się nachodziłam... Żałuję że nie włączyłam spaceru w zegarku, ciekawe ile zrobiliśmy km. Zakładałam że zrobimy kilka kółek w parku i tyle
Po ostatnich doświadczeniach nie wzięłam pod uwagę, że jednak mu się spodoba. Na dodatek okazało się, że jazda wokół parku była nudna, więc zwiedziliśmy wszelkie pobliskie trasy, łącznie z wertepami po trawie i ziemistymi ścieżkami
nogi miały odpocząć a wchodzą mi do d... i mam skurcze w łydkach. Prawie 3 godziny łaziłam trzymając go na kiju
po powrocie zamiast ćwiczyć górę wybrałam łóżko
A poza tym to mi szkoda, że z rowerka biegowego przesadziliśmy Młodego na dużo większy rower z bocznymi kółkami. Na biegowym radził sobie super (nawet w skate parku szalał) a przez boczne kółka nauczył się kłaść na boku i jeździ teraz taki przechylony, pokrzywiony i mocno podnosi do góry jeden bark. Ma biegowym też duży regres i problem z równowagą. Skoda, ale mąż nie chciał słuchać i są efekty.