16.06.2020 DT
Jakoś dzień na depresji. Jakby Włosi powiedzieli "Sono giu", czyli dosłownie "jestem w dole" (Bziu, czytasz?).
Rano wpadła jedna słodka bułeczka z wczorajszych ze skyrem i truskawkami, na obiad reszta kaczego cycka z warzywami i inną bułeczką, na obiad były żeberka jagnięce z kopytkami sosem tzatziki, plus jedna malutka śliweczka na deser - i miska przejedzona...
Dobrze ze wypadał trening góry - bo na dół bym się chyba dzisiaj nie skusiła. To WL takie plażowe ciągle, ale widzę ze 3 miesiące nie robienia zrobiły swoje i dużo mi zajmuje żeby się dobrze ułożyć, poczuć co trzeba, przytrzymać etc. Żal mi tej "siły", którą miałam jak się z Fansem i resztą towarzystwa bawiliśmy w maxy w głównych bojach i ww.
Feralna micha zaraz.
rzutem na taśmę zmieściło sie jeszcze trochę szynki z indyka (rzadko jadam takie wynalazki, rzodkiewka plus domowa pasta z soczewicy na piekielnie ostro - inaczej kupny indor byłby jak papier).
Zmieniony przez - Paatik w dniu 2020-06-16 21:26:45