29.07.2019 DT
Długo się wahałam czy iść
na siłkę (i na którą), czy do lasu. Po 8 godz. w robocie gdzie miałam ponad 30 stopni marzyłam o klimie, więc poszłam na dużą siłkę. W poniedziałek robić górę, gdzie mam w planie WL - czysta głupota. Dopchać sie do ławki nie mogłam - bo przecież wszyscy muszą...
Generalnie tak sobie mi to wyszło.
Rozgrzewka - jak w planie, plus jeszcze trochę gum od siebie:), ok
Narciarz - powinnam robić na 20kg i zrobiłam, ale robiąc rozgrzewkowe na 10kg i 15kg czułam lepiej plecy. Dorobiłam więc 2 serie jeszcze na 15kg. I tak sobie myślę, zeby póki te plecy takie ciężkie to wyczucia dla mnie to robić 15kg...
WL - miało być 5x5 22,5kg. Zrobiłam 5x5 z 25kg. Trochę się potem pobawiłam z 30kg - byłam ciekawa jak będę "czuć ciężar", gdy robię jak Bziu pokazała... Generalnie wniosek taki, ze ławka w Zdroficie to doopy jest i nie idzie tak ładnie się umościć jak sie nauczyłam z Bziu.
Seal row - tutaj to makabra całkowita. I z ustawieniem sensownym ławki (wszystkie ławki miały jakieś elementy poprzeczne ograniczające drogę sztangi) i z założonym ciężarem. Zrobiłam z 15kg zamiast 20kg i tylko niektóre weszły gdzie miały wejść.
Ściąganie linki wyciągu górnego - jak zaplanowane, 25kg x3 x12 - tutaj idzie mi coraz lepiej się pilnować i czuć najszerszy.
Power rise - z 1kg x3 x15 - według mnie było ok, albo blisko ok:)
Czachołamacze - 15kg mnie pokonało, po 10 powtórzeniu poczułam lewy łokieć i się przestraszyłam. Zrobiłam z 12,5kg, ale ciągle ten łokieć coś do mnie mówił. Dobiłam tricka ściągając warkocz
Opuszczanie nóg - ok
Odczucia więc lekko średnie,już nigdy na ten trening tam nie pójdę. Ale wróciłam na pewno w lepszym nastroju niż szłam...