07.10.2019 DT
Siła - góra. Do końca nie byłam pewna czy w ogóle z domu wyjdę - dopada mnie jakieś zmęczenie, zmarudzenie i ogólnie nie ta połowa miesiąca i nie ta pogoda za oknem. Dodatkowo Mama wczoraj na obiad grzyby zrobiła - niby w sklepie kupione, ometkowane "borowik stepowy" - ale coś mi one olszówkowato wyglądały. Niby żartowaliśmy że tylko As i pies przeżyją - ale serio - nie czułam się ok po nich.
Na siłce ruch jak nie wiem kiedy - wszędzie ludzie i to grupkami np. 3 kolesiów wyciska na ławce - zablokowali na godzinę bo sobie jeszcze
pompki obok robili na zmianę itd.
Sukces taki, że na WL czułam że mogę - jak zrobiłam to 35 x5 to pomyslałam, ze spróbuję 37,5 na raz, poszły 3 i pewnie by poszły 4, ale zgłupiałam ze zdziwienia. Na fali nałożyłam 40kg i tu już rolka była... Ale zdejmując sama ze stojaka nie czułam dramatu, więc na pewno mam to w zasięgu:) Zdjęcia nie wstawiam bo kretyńsko się ułożyłam i z perspektywy krocza się nakręciło.... Dobiłam jeszcze potem 30kg na kilkanaście powtórzeń.
Z porażek - brzucho już nie zrobiony, już po prostu chciałam wyjść...