Powinno być fikanie albo bieganie - ale jakoś tak czasowo kiepsko się wyrobiłam i w ogóle...
Poszłam na siłkę wiedząc co chcę, ale wątpiłam że będzie miejsce - poniedziałek przecież. Udało się wyrwać boxa i ustawić przed lustrem. Wprawdzie na kaflach - ale zawsze. 35 minut rzeźbiłam te siady, zeby 2ki czuć. I dobra, 2ki umiem poczuć i umiem wstać z tyłka - aczkolwiek to jeszcze nie za kazdym razem.
Natomiast miny i pokraczność tej czynności....
Potem troche regularnego fikania na macie, ale wyjątkowo średnio szło. Trudna środa mnie czeka i nie wiem za bardzo jak uda mi się zorganizować resztę tygodnia...