Siłka w niedzielę - trzeci siłowy w strasznym tygodniu. Cud ze się udało zrobić.
Taki deloadowy na górę - przenoszenie hantla 10kg w leżeniu - tak rehabilitacyjnie i tak samo rozpietki z hantelkami 3kg. Potem hammer i tutaj juz tak popracowałam solidnie w zakresie 10-12p/5s.
I tyle na klatę. Reszta to było meczenie pleców. Kolega miał chwilę to próbował mnie narciarza ze sznureczkiem nauczyć (większy zakres ruchu), potem wiosła na maszynie, próby nauczenia mnie rozkładania pleców i świadomego napięcia - dramat!!! Generalnie szukaliśmy takiego cwiczenia gdzie najłatwiej bedzie mi ten najszerszy czuć. No ale efekt taki, ze dzisiaj mam zakwas na zakwasie na plecach. Na koniec trochę tricka.
Dzisiaj juz cardio i fikanie, a od wtorku lecimy z rozpiską i na górę i na dół. Tydzień ochronny dla barków sie skończył:)
Powolny powrót do liczenia jedzonka bo za często ostatnio czekoladki wpadały. Zazdroszczę Madzi, ze nie grzeszy:)