09.03.2023 Cardio Day
To był długi i trudny dzień. Wiedziałam, ze popołudnie będzie lekko przechlapane - wizyta z terierem na 19 u weta (nigdy nie wchodzi się z buta, zawsze obsuwka), ale nie spodziewałam się tylu dodatkowych wrażeń i takiego spadku body battery:)
Zeby nie było, ze nie planowałam - wszystko było zaplanowane - zaraz po robocie szybki skok
na siłkę, żeby cardio chociaż zrobić i trzymać kroczki w jakimś niekompromitującym przedziale. Nawet czasowo dobrze wyszło - 20 minut bieżni pod górę, 15 minut orbitka - i już pędziłam do domu. Obiad i w teorii czas na odpoczynek do 19. I tutaj się zaczęło- drobne psie potrzeby, gotowanie, telefony z drugiego domu o wylewającej się zmywarce, konieczność wyprowadzenia drugiej akity, organizowanie faceta do naprawy..... Biegałam do 23.00 i goowno z tego wyszło - bo fachowiec po 3 godz. się załamał i dzisiaj kontynuacja zabawy.
Strasznie mnie takie drobne paskudztwa wyprowadziły wczoraj z równowagi, plus ten cholerny katar i kaszel.
Miska - pod 2400kcal, nie dało się nie zjeść 2 śliwek w czekoladzie. Na zmęczeniu i wkurzeniu aż chciało się popłynąć.... I tak według garmina byłam w deficycie.
Kroczki - prawie 11 tysi, ale to takie było bieganie parking-dom-parking-lasek- weterynarz- drugi dom -...etc. Żaden spokojny relaksujący spacer. Nawet wyprowadzenie psa na wariata.
Siłka - trochę cardo wpadło - łącznie 35min.
No to jak juz wczoraj tak podle było to dzisiaj bedzie lepiej, prawda?
Chyba, ze prawo serii....