Miał być wstępny trenio góry według nowego planu co to się rodzi w bólach. Ale jak zwykle życie swoje, a ja swoje... W tym dzienniku ostatnio więcej wymówek niż sukcesów.
Korek zaskoczył, czasu zrobiło się mało, a jeszcze zajęcia grupowe z kalisteniki na środku siłowni. No i oczywiście ludu strasznie naszło - bo przecież postanowienia noworoczne jeszzce trzymają.
Więc taka składanka na szybko wyszła.
Orbitek 5min/level6
WL: 20kgx15p, 25kgx15p, (5p od dołu krótki ruch, potem od środka do góry, 5 pełnych), 32.5kgx16p/16p - takie wprawki pod wwl z 1/2 cc
trzymanie sztangi 20kg nad głową:1'30''
tricek: w oparciu o ławkę z izometrycznym przytrzymaniem 3x15-18p, ściąganie warkocza- drabinka 3x15p
bicek: młotki 6kgx12px3s
ostatnie 10 minut - stanie na rękach/balans przy ścianie
I 40 minut prysło.
W WL pogubiłam sie zupełnie z oddechem - stąd pytanie do Tadeusza. Z sily mam nawyk łapania dużo powietrza i trzymania. A tutaj duzo króciutkich wdechów/wydechów i właśnie regulowanie nimi ruchu sztangi- totalnie knociłam. Inna sprawa że ostanio wyciskałam max. 5p, a teraz ma być dużo więcej...
Takie byle co, a spięło mi klatkę piersiową i dzisiaj ja trochę próbowałam na jodze rozciągnąć to walczyłam strasznie.
Tricek i bicek spompowany i to akurat zrobiłam jak trzeba.