18.03.2019 "BIEGANIE"
Od rana na zakwasach - plecy jeszcze z soboty, a czwórki z wczoraj - niemiłosiernie.
Młodego na terapkę trzeba było zawieźć i decyzja była szybka - nie będę sie nudzić w aucie 55 minut, ubieram sie na bieganie. Najpierw wszystko pasowało, jak zaczynałam było jeszcze nawet przyjemnie jasno, a tak po 10 minutach zrobiło się ciemno, zerwał wiatr i oberwałam deszczem i gradem. Pierwszy raz sie tak bawiłam:(
Założenie było, ze idę na boisko i rzeźbię kroczki, skipy,
wykroki, trucht - pilnuję stóp, zeby były "aktywne" i żeby nie biegać jak słoń. Na początku to to był taki japoński jogging - kroczek za kroczkiem. Powrót do starych butów - bo mniej stopa ubezwłasnowolniona. Obiecałam sobie, ze jak tylko poczuję biodro to natychmiast przerywam - akurat. W ferworze kilka razy mnie pocisnęło, jeden raz na pewno jak wylądowałam na pięcie - czyli mam jakiś hint. Nie wiem czy do czegoś doszłam, ale pierwszy raz zobaczyłam, ze biegać można na wiele sposobów. I słoń był mniejszy.
W domu rozciąganie i rolowanie. 4kom mało to pomogło, jutro mam personala i jestem przerażona jak przetrzymam z takim nogami.
Trzymajcie kciuki, żebym jutro obudziła sie z niebolącym biodrem.