28.03.2019 DT
Wczoraj zaświeciło słońce i zwiałam z roboty, żeby potruchtać w lesie. Przeklinam ten moment, kiedy słońce zaświeciło i spowodowała, ze mi ten pomysł wpadł do głowy. Jasne, ze biodra mnie rozbolały na 2 km. Od razu przerwałam i wróciłam do domu. Doopa i tyle. Niech mi ktoś wreszcie autorytarnie powie ze mam co najmniej miesiąc odczekać, bo najwyraźniej sama jestem za głupia, żeby to zrozumieć! Mam tylko jedno na usprawiedliwienie - miałam inne buty, takie bardzo miękkie - w sensie stopa mogła swobodnie pracować i próbowałam nią pracować. I tyle w temacie.
A potem wieczorem miałam personala, wiec przeklinałam pomysł biegania bo z bolącymi biodrami bałam sie iść. Próbowałam przekonać trenera coby tylko górę robić, ale uznał ze to głupie podejście. I miał rację, bo po treningu czułam sie lepiej niż przed. A na treningu były i zakroki, i przysiady z cc z zatrzymaniem, i
przysiady ze sztangą (pilnował żebym patrzała na jego rękę, czyli generalnie wyżej niż zwykle i to trochę wyciągało klatkę do pionu), swingi, najszersze z gumami ala TRX, podciąganie z gumą, hollow body w zwisie na drążku, stanie na rękach i ćwiczenia przygotowujące do pompek na rękach. To ostatnie strasznie mi się podobało:) Staje się na rękach, ugina ramiona, zeby głowę oprzeć o podstawkę, potem nogi przyciąga sie do tyłka i expresowo wyrzuca w górę. Nogi ciągną głowę i barki do góry, wystarczy dodać trochę wyprostu w łokciach i już się stoi na rekach. Trener na to przyciąganie nóg w staniu mówił "żabka". Nie wiem co i jak, ale super było. I na dobitke dostałam 1/2 tabatę na airbike - tu zdychałam i 4ki miały dosyć i płuca.