Koniec roku spędziłam bardzo przyjemnie, w rodzinnym gronie
Zaczęło się nieco stresująco, bo 20go byłam na firmowej imprezie świątecznej, wróciłam o 2 w nocy i nie słyszałam jak dzwonił budzik więc zaspałam na autobus na lotnisko. Jakimś cudem obudziłam się o 6 i dzięki Uberowi udało się zdążyć na samolot.
Kilka dni spędziłam u „”teściów”, kilka dni odwiedzajac swoją rodzinę i znajomych. Od soboty byłam w górach, na nartach.
W tej chwili jestem w drodze powrotnej do do mamy i jeszcze czekają mnie odwiedziny u chrzesniaków i znajomych i w niedzielę powrót do domu
Treningów siłowych nie było. Tzn. Zaliczyłam jeden mini trening w piwnicy na rozsypujących się ciężarach
Na nartach za to najeździłam się do bólu, i to dosłownie, bo mam siniaki na piszczelach, obolałe palce u stóp i obolałe kolana. Codziennie 5-7 godzin na stoku. Było cudownie
Jeździliśmy w Białce Tatrzańskiej, mieszkaliśmy blisko stoku (po doświadczeniach z ubiegłych lat kiedy dojezdzalismy z Zakopanego nie chcieliśmy tracić czasu na transport). Najadłam się oscypków i pstrągów
Zaliczyłam też bal sylwestrowy, który trzeba przyznać był świetnie zorganizowany.
Zmieniony przez - missInvincible w dniu 02/01/2020 10:04:53
""Doubt is enemy number one of progression"
Dziennik : http://www.sfd.pl/DT_MissInvincible-t1065640.html
Blog kulinarny: http://www.sfd.pl/[BLOG]_MissInvincible_w_kuchni-t1100371.html