Byłam w Polsce na długi weekend. Przylecieliśmy z chłopakiem w nocy z piątku na sobotę.
W sobotę z rana na zakupach, później z wizytą u kuzyna, później kuzynka z mężem i trzema maluchami z wizytą u nas, później kolacja z tatą a na koniec wyjście na miasto ze znajomymi.
W niedzielę chrzciny z obiadem, który przeciągnął się do wieczora, a wieczór z rodzicami.
A w poniedziałek notariusz, bank, urzędy i oficjalnie jestem właścicielką kawałka ziemi bardzo się cieszę, ze już po wszystkim bo ostatnie dwa i pół miesiąca to był dosyć intensywny czas załatwiania papierkowej roboty. Kupowanie działki zza granicy nie jest łatwe. Ale juz jest i obydwoje jesteśmy bardzo zadowoleni, bo jest idealna - a znaleźliśmy ją zupełnie przypadkowo i jeszcze trzy miesiące temu nie było w ogóle mowy o kupowaniu czegokolwiek.
Reszta dnia u „”teściów” i powrót późnym wieczorem. We wtorek wracaliśmy i mimo ze lot trwa 2h to cała podróż trwa 8h. Nie cierpię tego.
Dzisiaj powrót do rzeczywistości
""Doubt is enemy number one of progression"
Dziennik : http://www.sfd.pl/DT_MissInvincible-t1065640.html
Blog kulinarny: http://www.sfd.pl/[BLOG]_MissInvincible_w_kuchni-t1100371.html