LCCJ (2x20) - 7x9 =63x
19min.
Work+rest = 3min
+ kilka BP (16,20,24)
(do tego też poprzekładałem kettle, a to niemal jak
spacer farmera - też trening!
pod ręką zostały kule 16,20,24, a reszta schowana!)
Powtórzenia tak do 5-6 jeszcze ok, była dynamika, a 7-9 to już takie hmmm.... małoeksplozywne.
Dyspozycja dnia - taka sobie.
Nie chciałem przekładać treningu. To ostatni w programie!
Ufff...
Zdarłem odcisk - na szczęście bezkrwawo, bo pod nim już nowa skóra była
REZULTATY:
SYLWETKA - jakoś tak mam, że przed wakacjami w ostatnich latach to raczej nabieram ciała niż tracę (a w wakacje spada to ze mnie). Dziwne... Od wiosny już zaczynam się pilnować - różnie wychodzi, ale żeby wagi nabierać..???
Generalnie - bez zmian.
KONDYCJA - nie mam opcji sprawdzenia bo nie uprawiam aktualnie innych sportów w których mógłbym to chociaż jakoś subiektywnie ocenić
MAX - nie będę testował, bo szkoda mi dłoni, ale wyraźnie się poprawił mój długi cykl.
Było 12 w maksie, a dzisiaj serie po 9 robiłem. W najbliższych dniach się nie przetestuję, ale może za jakiś czas.. Może.
Dzisiaj w szerszej pozycji udawało mi się zrobić 9powt w 45s, a wcześniej w tym samym czasie robiłem 5-6powt. Na początku programu, więc jest lepiej.
ODCZUCIA - ciężko mi coś konkretnego powiedzieć, ale mam kilka spostrzeżeń.
LCCJ to ćwiczenie, czy tam "bój" po którym nie ma zakwasów w jakichś konkretnych mięśniach (no, w trickach trochę czułem, ale nic poza tym); męczy tak całościowo - jest zmęczenie i już, a nie, że nogi bolą, albo ramiona.
LCCJ kaleczy dłonie!
Niby LCCJ ze wszystkim można połączyć, ale jak tak na poważnie wykona się trening - to nie da rady zbyt wiele dodać
Nie jest to ćwiczenie tak stricte kondycyjne, jak np. swing, czy snatch. Już bliżej do snatcha, bo swing jest taki dosyć "płynny", a LCCJ jest rwany jak snatch (w końcu to też rwanie!).
Zaznaczę jeszcze, że to pod kątem programu który wykonywałem (z 10RM), a co innego goście od GS, gdzie oni jadą ze swoim 100-200RM.
Może gdybym złapał 2x4kg (a może 2x8) to bym mógł sobie pykać te 100-200x.
Nie czuję się na tyle, żebym mógł przechodzić przez ściany
Cieszę się, że w końcu udało się jakiś program oparty na LCCJ wykonać, bo przynajmniej wiem jak to jest
-------------------------------------
Teraz przejdę na coś bardziej stonowanego ("Basic 6" to nazwę), ale też chodzi mi po głowie S&S... 4-5xtyg (bo 3x to chyba zbyt mało!).
Zaraz ktoś napisze, że mogę robić sobie "Basic 6" 3xtyg., a w dni wolne S&S i do tego jeszcze się popodciągać, popompować i zrobić jakiś "Skalpel" na sześciopak, ale ja tak nie potrafię.
Daję sobie tydzień-dwa luzu i zacznę.
LUZ - coś tam będę ćwiczył, ale będzie chaotycznie
Jak nie poćwiczę - to też dobrze!
S&S może w końcu przeczytam!!
Trochę opinii czytałem - nie wiem czy prawdziwe, ale standardowo - ramiona szersze, talia węższa, bardziej muskularny, bardziej wyżylony, ale pojawiały się opinie, że tyłek większy (!!!)
W sumie, takie opinie to przy każdym programie są!! Zauważcie to!! Nie ma znaczenia, czy to program X czy Y - zawsze większość ma takie wyniki, często "nawet nie myśląc o diecie".
S&S ma już 3 znane mi odmiany:
1. podstawowa
2. B&S - bent press i swingi/snatche
3. TGU/PP + SWING -
http://www.strongfirst.com/preparing-a-mma-fighter/ - wygląda też ciekawie.
Wiadomo, u fightera to tylko jeden z elementów układanki..
Whitley napisał Novemu o połączeniu TGU i BP:
rozgrzewka lekkim TGU i konkretny BP, a na kolejnej sesji: lekki BP na rozgrzewkę i po nim konkretny turek.
Nam maluczkim, to TGU i BP chyba bardziej się przyda niż push press, bo to może i na wiele mięśni działa, ale od TGU i BP różni się znacznie.
Zresztą... dobranoc!
Zmieniony przez - panteon w dniu 2015-07-01 23:23:16