Bułki wpadły incydentalnie. Podobnie jak wczoraj pierogi. Dziś też będą, ale dziś potreningowo!
Dojadałem po świętach, teraz dojadam z rozpędu.. Od 4. maja wracam na dobre tory. Już nakupiłem zupek chińskich, żeby po treningu wcinać!
Zakwas jeszcze trochę trzyma, a chcę wydobrzeć do kolejnej sesji z masą ciałą (planuję ją jutro wykonać).
Dziś weszło:
KETTLE
goblet squat - 5x (16,20,24)
w superserii z
wyciskanie pochylone 2/2 (20,24,28)
wymachy jednorącz (24) - 5x10/10 - w 7min
TGU (24) - 5x1/1 - w niecałe 10min
+ mostki i rolka
40min
Goblety - ok
Pochylone - dobrze weszły. Moja ulubiona opcja to dwa powtórzenia. Pierwszy ustawia mi trajektorię lotu a drugi już taki idealny (niemal).
Wymachy - czułem, ale bez większego zmeczenia. Trochę tętno podskoczyło
TGU - też ok, taka praktyka, choć nieco mnie znudziły
Mostki - spróbowałem kołyski na brzuchu - ledwo nogi mogę złapać... Zrobiłem mostek - dobrze się czułem. Komfortowo. Nie wiem jak to od boku wyglądało..
Coś mi jeszcze siedzi w kręgosłupie po 300 Maxwella.. po deck squatach.. jeszcze nie rozwałkowałem ani nic nie udało się z tym zrobić..
Miska na razie spoko:
3 jajka + kawa
bcaa - na treningu
białko na mleku po treningu
zaraz wpadnie zupa i pierogi (a może bez zupy, to więcej pierogów zmieszczę)
do pracy jeszcze nie wiem co..
W biedronce pojawiło się ciekawe masło - włoskie.. 4,99zł sztuka. Ładnie pachnie. Oj będzie kawa z masłem, ale chyba jutro dopiero (bo źle mi się z pierogami komponuje).