Pierwsze zawody za mną. Szczerze to nie spodziewałam się, że bycie po drugiej stronie jest tak wykańczające, ledwo żyję. Pilnowanie czasu, wykonania ćwiczenia w każdym aspekcie, liczenie powtórzeń (single unders!!!), przyznawanie no-repów, darcie mordy do zawodnika, bo muza za głośna... Doświadczenie fajne, ale naprawdę czuję się, jakbym robiła WODa z każdym zawodnikiem, którego sędziowałam. Grupa męska była faktycznie lepiej obstawiona, niż myślałam, wygrał kolega, za którego baaardzo mocno trzymałam kciuki. Fsl był w najlepszym heat'cie, też zajął bardzo dobre miejsce, niestety dużo nie widziałam, bo znajomym starałam się nie sędziować. Dziewczyny za to były bardzo wyrównane poziomem, na tyle, że o 2 i 3 miejsce była dogrywka a między 3 a 4 był chyba tylko jeden punkt.
Na ostatnim WODzie odpaliło mi się "mega szkoda, że nie startowałam", na dogrywce jeszcze mocniej
.
Natalio- naprawdę mega, bardzo dobra walka, wiadomo, że u mnie zasłużyłaś spokojnie na pudło już za samo
tempo squat cleanów na 1 WODzie. Jesteś dzikiem niesamowitym.
Padam na twarz, serio serio.
Pozdro