A z piciem to jak zawsze zimą jest problem. Ale wmuszam w siebie butelkę 750 czy 800 ml wody i resztę z herbat i kawy. Owocowych nie lubię akurat, tylko jakieś czarne i zielone smakowe czy coś.
Pobiegałam, ale chyba coś gps ześwirował na początku, bo nie biegłam tak wolno. W lesie buro, ponuro i mokro, czasami na ścieżce był taki chrupiący, topniejący śnieg, ale akurat miałam farta i szybkie odcinki wypadły na bardziej suchych fragmentach. Na koniec jeszcze mi pies uciekł. I to ta stara Miśka, co cały dzień tylko leży. Całe szczęście posłuchała się i wróciła, nie musiałam daleko za nią biegać. A jaka zadowolona z tego wypadu do lasu ;)