DT Hesia

Zmieniłam trochę posiłki i udało się ogarnąć dodatkową kolację z prawie samych nieliczonych warzyw ;) Dam radę, ale po prostu posiłki mnie nie sycą. W sensie przed i po czuję taki sam lekki głód.
A z piciem to jak zawsze zimą jest problem. Ale wmuszam w siebie butelkę 750 czy 800 ml wody i resztę z herbat i kawy. Owocowych nie lubię akurat, tylko jakieś czarne i zielone smakowe czy coś.

Pobiegałam, ale chyba coś gps ześwirował na początku, bo nie biegłam tak wolno. W lesie buro, ponuro i mokro, czasami na ścieżce był taki chrupiący, topniejący śnieg, ale akurat miałam farta i szybkie odcinki wypadły na bardziej suchych fragmentach. Na koniec jeszcze mi pies uciekł. I to ta stara Miśka, co cały dzień tylko leży. Całe szczęście posłuchała się i wróciła, nie musiałam daleko za nią biegać. A jaka zadowolona z tego wypadu do lasu ;)

Też mam problem z piciem w zimie. Najlepiej właśnie herbata, a ostatnio letnia woda z cytryną. Nie może być zimne bo nie wypije

Dobra, jakoś ogarnęłam ten dzień. Tosty z chałki będą jeszcze jutro i może pojutrze, żeby się chałka nie zmarnowała Wspominałam, że jestem wielką fanką pieczywa mlecznego? I dzisiaj, i jutro chciałam dorzucić owoc, ale ciągle mi nie wchodzi w miskę. Mogłabym jutro teoretycznie dać gruszkę, ale wtedy po treningu bym zjadła sam serek, trochę głupio. Albo zjem rano te tosty z gruszką, a serek jako drugie śniadanie, potem obiad na dwa razy, przed i po treningu. Zobaczymy, jak jutro będzie z głodem.

Próbowałam dzisiaj tripoda z nieoptymalnym ustawieniem rąk i fajnie, można się jeszcze bardziej wzmacniać Pewnie przed snem jeszcze coś porobię, może nawet się nagram, ale nie spodziewam się sukcesów, bo mam zakwasy w ramionach i plecach po wczoraj i przedwczoraj





Zmieniony przez - Hesia w dniu 2022-01-25 20:37:27

Kurczę, mam sentyment do tego dziennika żywieniowego potrenigu :P przypominają mi się początki z treningami siłowymi i forum.

Pieczywo mleczne też lubię, a najbardziej drożdżówki na szczęście w Anglii nie mają za dobrych także mnie nie kusi

Typowe drożdżówki trochę mniej. Najbardziej to lubię rogale maślane (Biedronka ma bardzo dobre!), chałki, wszelkie brioszki. Jak będę robić jakąś przerwę od redukcji czy coś to chyba jeszcze spróbuję coś takiego sama upiec :) Teraz to by się mogło źle skończyć ;) Chyba żeby zamrozić i wyjmować po jednej w ramach nagrody po treningu

W ogóle tak wątpiłam w dzisiejsze stanie, że nie włączyłam nagrywania, a ładnie poszło. Jeszcze mnóstwo siły będę potrzebować, ale powolutku do celu :) Już dobrze czuję ustawienie głowy i ramion.

robiłam kilka razy brioszkę - pyszna, niestety strasznie dużo masła w niej, a najlepiej smakuje jeszcze posmarowana masłem, więc katastrofa

Robię brioszki ale jem tylko jedną jak od razu wyciągam z piekarnika. Potem mi juz tak nie smakują. A na drugi dzień to w ogóle lekko czerstwawe się robią. Prawda o tłuszczu w cieście drożdżowym jest taka, ze masło smakuje najlepiej za świeżości, a dodatek oleju powoduje ze ciast mniej smakuje, ale tez i mniej wysycha i na kolejny dzień jest lepsze...
Kiedyś miałam faze na pretzle z Lidla i sama tez robiłam i w miskę 1800 dawało się wpisać. Z trudem, ale dawało. Zresztą śliwki w czekoladzie w 1600 też udawało się wrzucić:)
Jak tak z aTobą chodzi to nie czekaj aż się rzucisz na całą blachę tylko kup sobie jedną w dzień kiedy biegasz. Będzie git.

Mam na to jeden prosty trik: jak nie upiekę to się nie rzucę ;)

dlatego czasem lepiej po prostu kupić kawałek ciata czy co tam się chce niż piec całą blachę :P

pieczenie ciast to zło. żal wyrzucać i żal jeść. W sumie jak Hesia piszesz - najlepiej nie piec.