A jeszcze napiszę trochę o wrażeniach z lektury "Biegacza niezłomnego". Rzeczywiście szkoda czasu. Książka pisana "po amerykańsku", czyli tak marketingowo, byle sprzedać produkt. Dużo niby nieszkodliwych manipulacji, do tego książka ukazała się w 2014 roku, a autor trochę udaje, że cały świat biega tylko metodą LSD i dopiero on wpadł na to, by dodać
ćwiczenia siłowe i bardziej zmodyfikowane biegi. A te ćwiczenia crossfitowe to nawet nie są jakoś dobrane pod biegi, cała filozofia polega na tym, by ćwiczyć coś innego niż bieganie. No, jestem chyba w połowie i dotarłam do planów, ale raczej nie wybiorę żadnego konkretnego, bo musiałabym kupić buty do biegania naturalnego i jeszcze lepszy zegarek, bo mój model Garmina nie ogarnia bardziej skomplikowanych treningów. Za to przy najbliższym treningu wypróbuję biegową tabatę, o której wspomina MacKenzie.
No i kwestia diety to już klasyka tego typu publikacji: kilka badań o tym, że biegacze na śmieciowym jedzeniu chorują tak samo jak ludzie o siedzącym trybie życia, a potem przykład jakiegoś jednego gościa, który przeszedł na paleo i jest super. Więc niby "eksperymentuj i znajdź własną dietę", ale koniecznie sprawdź, czy eliminacja nabiału i zbóż poprawi Twoje wyniki i samopoczucie, a w ogóle to paleo jest super, słyszałeś o paleo? Jest super, jedz tylko wołowinę z krów wypasanych na zielonej łące (bo ma więcej omega 3, ale nie wytłumaczę, dlaczego to ważne) i organiczne warzywa. Bo wiesz, tak jadali nasi przodkowie, oni na pewno trzaskali dużo maratonów ;)