Dzisiaj niestety aktywność bardzo słaba. Dwa tysiące kroków :D Miałam iść na miasto, ale była śnieżyca, a w ogóle to słabo poszła mi praca, więc jeszcze kupę czasu przy kompie muszę spędzić. Na pewno przed spaniem jeszcze pojoguję z godzinkę.
Strasznie się zakręciłam z obiadem dzisiaj. Najpierw dodałam za dużo dyni, bo 600 gramów zamiast 300. Potem stwierdziłam, że w takim razie dorzucę makaron i podzielę obiad na dwa, żeby było zamiast kolacji. Tylko nie wiedziałam, co zrobić z białkiem, a nie mogłam w trakcie dowalić surowego kurczaka. Dlatego trochę zabrakło białka w misce. Kalorie się zgadzają, bo skubnęłam jeszcze parę paluszków i myślę, że akurat do 1800 kcal dobiłam. Możliwe, że trochę więcej mleka wypiłam niż 300 gramów, ale już nie rozdrabniajmy się ;)
W pracy dobre wieści, trochę się pomieszało spraw, ale finalnie dostanę wcześniej pieniądze za luty niż myślałam, więc gitówa :) To oznacza, że może uda mi się w maju rozpocząć akcję pt. kredyt. Ale muszę dalej dużo pracować, nie da rady inaczej.
Zamówiłam sobie ciuszki do biegania
na siłkę, bo trzeba mieć coś z życia!
