Pamiętacie mnie jako Krychę, wpadłam jogować i paplać o piesku, po czym wystrzeliłam jak z procy bez pożegnania :D Wybaczcie, miałam fatalny okres, striggerowałam się i trochę mnie poniosło ;) Ale że wpadałam do Paatik popatrzeć na zdjęcia Szczeniary to w sumie rozstanie było połowiczne, za to nie mam jak jej pokazać mojej Jagusi, więc stety niestety trza założyć dziennik XD
Najważniejsze, czyli Jagusia, będzie na końcu, a teraz krótkie streszczenie, co robiłam przez te parę miesięcy: pies wywrócił nam życie do góry nogami, było źle, 100% czasu pies, dużo stresu, więc słodycze i winko regularnie, a to oznacza tycie. Dobiłam do 74 kg, więc okrągła piąteczka weszła, nie żałuję, co pojadłam to moje. Treningowo długo nic, spacery ze szczeniaczkiem na mrozie, ale krótkie, no bo szczeniaczek. Od marca/kwietnia ruszyłam znowu, w maju z kopyta. Biegam, joguję i dorzucam trochę siłowego w ramach uzupełnienia. Na jesieni chciałabym przebiec półmaraton (ale sama, nie w zorganizowanym biegu), taki jest cel biegowy. Cele jogowe to w tej chwili głównie stanie na głowie i ten nieszczęsny szpagat. Chciałam wejść tutaj cała na biało, pierdyknąć zdjęcie w szpagacie, ale oczywiście nie ma mowy, bardzo opornie mi to idzie. Stawanie na głowie już lepiej, coś zaczyna wychodzić. Cele sylwetkowe to zejście do 65 kg i forma życia. Na razie mam 71,5.
A ksywka stąd, że jak byłam mała to tak się z jakiegoś powodu przedstawiałam, tata do dziś wspomina. "Hestem Hesia", tak było ;)